Aby pokonać ten lęk, trzeba wejść w przestrzeń bezpieczną. Zapukaj więc do drzwi Wieczernika. Sala na górze jest już przygotowana na najważniejsze spotkanie.
Zapewne, jak każdy człowiek, także i ty boisz się śmierci. To zrozumiałe. Ten lęk towarzyszy ludziom od zarania dziejów – strach przed nieznanym, przed tym, co nieodwracalne. Śmierć przychodzi tylko raz. Boimy się bólu, pustki, zapomnienia, a może po prostu tego, że tracimy nad wszystkim kontrolę.
Aby pokonać ten lęk, trzeba wejść w przestrzeń bezpieczną. Zapukaj więc do drzwi Wieczernika. Sala na górze jest już przygotowana na najważniejsze spotkanie. Zanim jednak do niej wejdziesz, spróbuj niczego nie planować. Obudź w sobie głód bliskości, wówczas będziesz mógł zobaczyć twarz Chrystusa odbitą w kruchym kawałku chleba. Weź w nawias wszystkie możliwe scenariusze. Jeśli chcesz poczuć klimat tej chwili i usłyszeć odpowiedzi na najgłębsze pytania, pozwól, by wszystko potoczyło się inaczej, niż się spodziewasz. Uwierz, że tego wieczoru zniknie dystans między Tobą a Jezusem. On już wszystko zaplanował.
Nie myśl o tym, co wydarzy się potem: o zdradzie, o trwodze w Ogrójcu, o milczeniu przed Herodem i rozmowie z Piłatem, o słowach z krzyża. W tym momencie porzuć myślenie o dramacie ofiary, która kładzie kres krwawym ofiarom świątyni. Nie wybiegaj zbyt szybko ku pustemu grobowi. Zatrzymaj się. Wejdź do Wieczernika, patrz, słuchaj i przyjmij dar.
Niektóre tajemnice można zrozumieć tylko wtedy, gdy spojrzy się komuś zaufanemu w oczy. Usiądź i słuchaj słów: „Niech się nie trwoży serce wasze. Wierzycie w Boga? I we Mnie wierzcie! W domu Ojca mego jest mieszkań wiele. Gdyby tak nie było, tobym wam powiedział. Idę przecież przygotować wam miejsce” (J 14,1-2). Odejście Jezusa jest bardzo świadome. On wie, co robi. Nikt nie odbiera Mu życia – On sam je oddaje. Proś wraz z Filipem: „Panie, pokaż nam Ojca, a to nam wystarczy” (14,8). I przyjmij odpowiedź: „Filipie, tak długo jestem z wami, a jeszcze Mnie nie poznałeś? Kto Mnie zobaczył, zobaczył także i Ojca” (14,9).
Wsłuchaj się w kolejne słowa: „Już was nie nazywam sługami, ale przyjaciółmi, albowiem sługa nie wie, co czyni jego pan” (15,15). To przyjaźń leczy samotność. Pozwala przejść przez wszelkie ciemności. Nie ma w niej fałszu ani półprawd. Jezus odsłania przed Tobą całą swoją drogę. Nie twierdzi, że jest łatwa, ale też nie wyolbrzymia trudu. „Idę do Ojca” – tak streścił dramat Golgoty. Możesz też przywołać chwile, w których ktoś był dla ciebie oparciem. Nie dlatego, że rozwiązywał problemy za ciebie, ale dlatego, że po prostu był – słuchał, towarzyszył, nie opuszczał.
A teraz spójrz na połamany chleb. To manna, którą karmiłeś się przez lata. Zobacz wyciągniętą w twoją stronę dłoń i przyjmij ten dar. A potem jeszcze raz spójrz na Niego. Zobacz, jak Jego oczy wznoszą się ku niebu: „Ojcze, nadeszła godzina. Otocz Syna swego chwałą…”. Pomyśl, że On modli się za ciebie. „A to jest życie wieczne, aby znali Ciebie, jedynego prawdziwego Boga, oraz Tego, którego posłałeś, Jezusa Chrystusa” (17,1.3). Jesteś w samym sercu tajemnicy. Nie jesteś sam.