Pytałem Boga, czy to nie przesada

Gość Łowicki 26/2013

publikacja 27.06.2013 00:00

O codziennych Mszach św., trudnych rozmowach z Bogiem i traumie grudniowej z Bogdanem Ciuńczykiem rozmawia Agnieszka Napiórkowska.

 Bogdan Ciuńczyk mimo trudnych doświadczeń nie obraził się na Boga i nadal nazywa Go swoim Ojcem Bogdan Ciuńczyk mimo trudnych doświadczeń nie obraził się na Boga i nadal nazywa Go swoim Ojcem
Agnieszka Napiórkowska /GN

Agnieszka Napiórkowska: Czy trwający Rok Wiary był dla Ciebie impulsem i zachętą do refleksji nad swoją wiarą?

Bogdan Ciuńczyk: Ostatnie dwa lata są dla mnie bardzo trudne duchowo. Mógłbym powiedzieć, że jest to czas hiobowy, w którym moja wiara została wystawiona na ciężką próbę. Trwam, wierzę i tego się trzymam.

Zanim porozmawiamy o trudnych wydarzeniach, chciałam Cię zapytać, jaki był Twój dom. Czy pierwszymi nauczycielami wiary byli Twoi najbliżsi?

W moim domu gorliwości nie było. Byłem ochrzczony, przystępowałem do sakramentów, ale nie mogę powiedzieć, że wiarę wyssałem z mlekiem matki, że całą rodziną systematycznie chodziliśmy do kościoła. Co to, to nie. Wszystko zaczęło się zmieniać, gdy poszedłem do szkoły średniej. Wtedy obudziła się we mnie jakaś wewnętrzna potrzeba chodzenia do kościoła. Realizowałem ją niemal codziennie. Po jakimś czasie myślałem nawet o wstąpieniu do seminarium. Ale stało się inaczej.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.