Mąż najważniejszy na świecie

Monika Augustyniak

|

Gość Łowicki 40/2013

publikacja 03.10.2013 00:00

O rozśpiewanej i rozmodlonej babci, lekturze Pisma Świętego podczas śniadania i spotkaniach z Bogiem w cierpiących pacjentach z Ewą Stolińską rozmawia Monika Augustyniak.

Mąż najważniejszy na świecie Ewa Stolińska zarówno życie rodzinne, jak i pracę zawodową traktuje jako drogę do zbawienia Monika Augustyniak /GN

Monika Augustyniak: Śpiewa Pani w zespole parafialnym, od kilku lat jesteście z mężem w Domowym Kościele, a także w Stowarzyszeniu „Dar Życia”. To dużo, jak na rodziców dwojga małych dzieci. Zawsze była Pani wierząca i zaangażowana w życie parafii?

Ewa Stolińska: Tak. Już w dzieciństwie wpajano mi, że Bóg jest w życiu najważniejszy. Patrzyłam na świadectwo wiary moich rodziców i dziadków. Tych ostatnich wspominam szczególnie ciepło. Całe wakacje, ferie i każdy weekend spędzaliśmy u nich i tam obserwowałam, jak trwają w miłości, szacunku i wierze. Byli bardzo radośni, moja babcia wciąż coś podśpiewywała pod nosem. Podziwiałam szacunek i miłość, jakimi się darzyli. Oni po prostu żyli Jezusem i to On pomagał im się podnieść po trudach dzieciństwa naznaczonego wojną, po zbyt wczesnym odejściu rodziców i tragicznej śmierci syna. To Jezus dawał im siłę, by znosić ciężką pracę w polu i opiekę nad nami. Oni pokazali mi Jezusa żywego. Babcia w kieszeni podomki miała różaniec, który odmawiała w ciągu dnia, a o 15.00 klękała do koronki. Oni też uczyli nas szacunku do rodziców.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.