30 lat minęło

Monika Augustyniak

publikacja 13.05.2014 22:30

"Apostoł" - jedna z najstarszych wspólnot Odnowy w Duchu Świętym w diecezji łowickiej - świętowała swój okrągły jubileusz.

Na 30-leciu "Apostoła" nie zabrakło urodzinowego tortu Na 30-leciu "Apostoła" nie zabrakło urodzinowego tortu
Monika Augustyniak /GN

Na Mszę św. w kościele św. Jakuba w Skierniewicach przybyło ponad 300 osób. Obecni i byli członkowie, delegacje z innych wspólnot, wspólnoty zaprzyjaźnione – wszyscy przyznali, że „Apostoł” odegrał dużą rolę w kształtowaniu ich życia duchowego.

Podczas Eucharystii koncelebrowanej przez ks. Jana Pietrzyka, ks. Mirosława Nowosielskiego, ks. Mirosława Romanowskiego i ks. Krzysztofa Michalskiego wierni uwielbiali Boga za dar 30 lat wspólnoty. Potem był czas na wspomnienia, opowieści o początkach, o rozeznawaniu nazwy, wyborach kolejnych liderów. - Kiedy patrzę na to, jak Bóg jest obecny w „Apostole”, jestem pewien, że jest to dzieło Boga, niezależnie od tego, czy na spotkania przychodzi ponad setka osób czy kilkanaście - mówił do zebranych Zygmunt Nowosielski, pierwszy lider, który wraz z ks. Mirosławem Nowosielskim założył wspólnotę.

Po Eucharystii oprawionej muzyką kilku muzycznych sprzed lat, gospodarze i goście przenieśli się do salki w ogrodzie, gdzie przy kawie, cieście i torcie, wśród serdecznych życzeń, śpiewów i rozmów wyświetlone zostały zdjęcia z początków „Apostoła” i Mikaszówki będącej niejako dziełem ludzi ze wspólnoty. - Kiedy okazało się, że na jubileuszu jest kilkadziesiąt osób z początków wspólnoty, postanowiliśmy zorganizować spotkanie, na którym będziemy mogli opowiedzieć sobie świadectwo swojego życia, tego, co działo się po odejściu ze wspólnoty - mówi Małgorzata Kozłowska, jedna z pierwszych członkiń „Apostoła”.

- Wspólnota zmienia swój charakter, rozwija się, ale dla mnie najważniejsze były pierwsze lata. Po pierwsze - był to czas mojej młodości, po drugie - moment, w którym nawiązywałam głęboką relację z Bogiem, ale też z ludźmi. To niezwykłe, że możemy nie widzieć się 10 lat, a kiedy się spotkamy, wydaje się, że nie widzieliśmy się zaledwie dwa dni. Umówiliśmy się, że w czerwcu spotkamy się w grupie, która zaczynała „Apostoła” - dodaje pani Małgosia.

Jej mąż Marek Kozłowski, który przyszedł do wspólnoty ze względu na swoją przyszłą żonę, opowiada, że w rzeczywistości otrzymał wiele więcej. - W „Apostole” doświadczyłem, że Bóg nie jest jakąś piękną ideą, ale że jest żywy i ja mogę mieć udział w Jego życiu. Przez to moja egzystencja zaczęła nabierać kształtów, które naprawdę mnie zachwycały. We wspólnocie doświadczyłem, że słowo Boga jest prawdą, fundamentem, na którym mogę wznieść wszystko, co składa się na moje życie. Zrozumiałem, że przyjaźń w Chrystusie tworzy braterstwo trwające przez dziesięciolecia, że wspólnota jest miejscem, gdzie szlifuje się moje człowieczeństwo. W niej nauczyłem się, że człowiek nie żyje wyłącznie dla siebie, ale powinien bezinteresownie dawać siebie innym. Wiele mógłbym jeszcze wymieniać. Nawet to, jak wygląda moje życie małżeńskie, rodzinne, zawodowe, społeczne, w dużej mierze kształtowane było przez „Apostoła” - wyznaje pan Marek, który do dziś jest muzycznym wspólnoty.