Przekraczać siebie

s. Anna Maria Pudełko AP

publikacja 10.08.2014 06:05

W życiowych burzach wołajmy do Jezusa!

Fresk z monastyru w bułgarskiej miejscowości Kristova Gora Fresk z monastyru w bułgarskiej miejscowości Kristova Gora
Henryk Przondziono /Foto Gość

Dziś rozważamy Ewangelię wg św. Mateusza 14,22-33.

Gdy tłum został nasycony, zaraz Jezus przynaglił uczniów, żeby wsiedli do łodzi i wyprzedzili Go na drugi brzeg, zanim odprawi tłumy. Gdy to uczynił, wyszedł sam jeden na górę, aby się modlić. Wieczór zapadł, a On sam tam przebywał.

Łódź zaś była już sporo stadiów oddalona od brzegu, miotana falami, bo wiatr był przeciwny. Lecz o czwartej straży nocnej przyszedł do nich, krocząc po jeziorze. Uczniowie, zobaczywszy Go kroczącego po jeziorze, zlękli się myśląc, że to zjawa, i ze strachu krzyknęli.

Jezus zaraz przemówił do nich: „Odwagi, Ja jestem, nie bójcie się”.

Na to odezwał się Piotr: „Panie, jeśli to Ty jesteś, każ mi przyjść do siebie po wodzie”. A on rzekł: „Przyjdź”.

Piotr wyszedł z łodzi i krocząc po wodzie przyszedł do Jezusa. Lecz na widok silnego wiatru uląkł się i gdy zaczął tonąć, krzyknął: „Panie, ratuj mnie”. Jezus natychmiast wyciągnął rękę i chwycił go, mówiąc: „Czemu zwątpiłeś, małej wiary?”. Gdy wsiedli do łodzi, wiatr się uciszył. Ci zaś, którzy byli w łodzi, upadli przed Nim, mówiąc: „Prawdziwie jesteś Synem Bożym”.

Jezus odprawia tłumy i wysyła Apostołów. Pozostaje sam na modlitwie. Jest noc. Na jeziorze rozpętała się burza, z którą Apostołowie walczą. Jezus o tym wiedział, jednak przychodzi do nich dopiero nad ranem, czwarta straż nocna czuwała w godzinach od trzeciej do szóstej rano.

Ile różnych burz zewnętrznych i wewnętrznych spotykamy w naszym życiu?! Także Jezus w nich uczestniczy. On jest obecny na dwa sposoby, podobnie jak trwał przy uczniach: na modlitwie do Ojca i wychodząc ku nim. Jezus wstawia się za nami u Ojca, ale też wychodzi nam naprzeciw w życiowych nawałnicach. Nie przychodzi na początku, pozwala, abyśmy zmierzyli się z trudnościami, a w nich poznali prawdę o sobie i innych. To właśnie sytuacje trudne, „graniczne” pokazują jacy naprawdę jesteśmy, bez masek, upiększeń i aktorstwa wobec siebie i innych.

Ile razy i my nie rozpoznajemy Jezusa i podobnie jak Apostołowie myślimy, że to „zjawa”, bo niemożliwe, aby Pan „do tego” dopuścił, czy „w tym” był obecny. A On jest przy nas właśnie w samym środku problemu i w czasie, kiedy ogarnia nas zmęczenie czy zniechęcenie.

Ile razy i my trochę zuchwale „wystawiamy Jezusa na próbę”: jeśli to naprawdę Ty to… i tu prosimy o niemożliwe według nas. Jezus pozwolił przyjść Piotrowi do siebie po wodzie. Pozwolił mu zmierzyć się z „niemożliwym” dla niego, z lękiem i z niebezpieczeństwem. Piotr idzie patrząc w oczy Jezusa. Lecz kiedy zaczyna patrzeć na siebie i fale, kiedy odwraca oczy od Jezusa, zaczyna tonąć!

Jezus natychmiast ratuje Piotra, kiedy on woła o pomoc!

Wiara to spojrzenie utkwione w Jezusie, który mówi mi „Przyjdź do Mnie” nawet po falach największych przeciwności i słabości! Wszystko w życiu może mnie do Chrystusa prowadzić!