Na życzenie błogosławionego

Marcin Kowalik

publikacja 21.10.2014 14:53

- Jurek miał w sobie "coś z wysoka" - mówił o błogosławionym ks. Wiesław Wasiński.

Ks. Wiesław Wasiński niesie relikwie bł. ks. Jerzgo Popiełuszki Ks. Wiesław Wasiński niesie relikwie bł. ks. Jerzgo Popiełuszki
Marcin Kowalik /Foto Gość

W niedzielę 19 października przypadła 30. rocznica śmierci ks. Jerzego Popiełuszki. Do sanktuarium św. Maksymiliana Marii Kolbego w Szczukach wprowadzono uroczyście relikwie bł. ks. Jerzego. Relikwiarz niósł ks. Wiesław Wasiński, kolega kursowy ks. Popiełuszki z seminarium warszawskiego, obecnie proboszcz parafii w Wysokienicach. Mszy św. przewodniczył bp senior Alojzy Orszulik.

Ks. Wasiński wygłosił homilię. - Jest tendencja do upiększania życiorysu ks. Jerzego. Taki święty staje się wtedy zbyt odległy. Tak, jakby był postacią z innej planety, a on taki nie był. Szereg lat przeżyliśmy razem. Utkwiła mi w pamięci pierwsza nasza rozmowa podczas rekolekcji w seminarium. Pochodziliśmy ze środowisk wiejskich i obaj czuliśmy się zagubieni wśród tylu księży. Poza tym nasze mamy miały tak samo na imię. I chyba przez to staliśmy się sobie szczególnie bliscy. Rozpoczęły się wykłady, życie seminaryjne i Jurek niczym szczególnie się nie wyróżniał. Był absolutnie przeciętny. Na drugim roku seminarium otrzymaliśmy sutanny. 9 dni później powołano nas na 2 lata do służby wojskowej. Trafiliśmy do tzw. jednostki kleryckiej, bezpośrednio podlegającej pod gen. Jaruzelskiego. Z powodu izolacji i szykan wojsko stało się dla nas obozem koncentracyjnym. Zapomnieliśmy, co to znaczy wolność. Jeden z oficerów uwziął się szczególnie na Jurka. Znęcał się nad nim. Ale on się nie złamał. Dawał nam przykład. Miał w sobie "coś z wysoka". Kto wie, co by dzisiaj ze mną było, gdyby nie on? Był nam wtedy, w tych trudnych czasach, bardzo potrzebny - mówił ks. Wiesław.

Bp Orszulik wspominał czas, gdy pracował w sekretariacie episkopatu. - 30 lat temu, w pierwszych dniach października, dwóch agentów Ministerstwa Spraw Wewnętrznych zaprosiło mnie na spotkanie. Jeden z nich powiedział: "Jak ksiądz prymas nie uspokoi tego księdza, to on źle skończy". Wkrótce rozniosła się wiadomość, że ks. Popiełuszko został porwany. Dokładnie 30 października zadzwonił do mnie minister MSW. Prosił o spotkanie. Pojechałem tam razem z bp. Jerzym Dąbrowskim. Tam poinformowano nas o śmierci ks. Popiełuszki. Zadzwoniłem z tą informacją do Watykanu. Kilkanaście dni później szef MSW zaprosił sekretarza episkopatu i współpracowników sekretariatu, w tym mnie, do Zakładu Medycyny Sądowej. Pokazano nam na wideo dokładnie, jak wyciągano ciało ks. Jerzego. Owinięte było w dużą folię i przywiązany był do niego worek kamieni. Byłem świadkiem także sekcji zwłok. Każdy ze specjalistów opowiadał, w które miejsca był ks. Jerzy bity. Nie dotrwaliśmy z bp. Dąbrowskim do końca - opowiadał bp Orszulik.

W relikwiarzu znajduje się cząstka kości błogosławionego kapłana. - Relikwie przekazał nam kanclerz kurii warszawskiej ks. Grzegorz Kalwarczyk. Okazuje się, że pochodzi z sąsiedniej parafii w Lubani. Dał je nam, choć specjalnie o nie nie zabiegaliśmy. Widocznie błogosławiony uznał, że chce tu być - mówi ks. Zdzisław Madzio, proboszcz ze Szczuk. Szczątki bł. ks. Jerzego znajdują się teraz obok relikwii innego kapłana męczennika - patrona parafii św. Maksymiliana Marii Kolbego. Nowo wprowadzonym relikwiom będzie można oddać cześć 11 listopada.

W Mszy św. w sanktuarium uczestniczyli burmistrz Białej Rawskiej Wacław Jacek Adamczyk oraz Halina Cygan, dyrektor Szkoły Podstawowej im. Jerzego Popiełuszki w Chodnowie, a także nauczyciele i pracownicy palcówki, uczniowie i ich rodzice. Po Eucharystii odbyła się w budynku szkoły akademia. Równo 20 lat temu nadano jej imię kapłana, który zginął śmiercią męczeńską. - Dla uczniów naszej szkoły to był i jest bardzo trudny w odbiorze patron. Ks. Popiełuszko pracował z dziećmi tylko na początku swojej drogi kapłańskiej. 10 lat po jego męczeńskiej śmierci mieszkańcy Chodnowa wpadli na pomysł nadania placówce imienia ks. Jerzego. Bowiem dla nich historia szkoły, którą zbudowali ich przodkowie, ma trochę z męczeństwa - mówiła H. Cygan. Ta niewielka szkoła, ze stuletnią historią, wielokrotnie opierała się decyzjom władz oświatowych, które dążyły do jej likwidacji.

Uczniowie wystąpili w przedstawieniu o życiu swojego patrona. Nie zabrakło w nim dramatycznych momentów, łącznie ze sceną porwania kapłana przez funkcjonariuszy SB. Goście uroczystości nagrodzili młodych aktorów oklaskami.