Co im strzeliło do głowy!

nap

publikacja 09.05.2015 19:15

Do tej tragedii doszło w sobotę w nocy jednym z domów jednorodzinnych w Żychlinie w powiecie kutnowskim. Raniona nożem 67-letnia kobieta zmarła, a jej 10-letnia wnuczka trafiła do szpitala. Napastnikiem najprawdopodobniej był 16-letni Maksymilian, wnuk zmarłej oraz jego kolega.

Do tragedii doszło w Żychlinie w domu jednorodzinnym Do tragedii doszło w Żychlinie w domu jednorodzinnym
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Po niewielkim Żychlinie wieść o zbrodni rozniosła się lotem błyskawicy. Zresztą, kto by nie zauważył kilku radiowozów, karetek pogotowia i helikoptera, który przyleciał po ranną dziewczynkę.

Przed domem, w którym doszło do tragedii od rana gromadzili się mieszkańcy Żychlina oraz koleżanki i koledzy rannej dziewczynki. Młodzi znali chłopców podejrzanych o dokonanie zbrodni.

- Bardzo się martwię o zdrowie rannej. To koleżanka z klasy. Przyszedłem zapytać policjantów, co z jej zdrowiem - mówi 10-letni Maciek.

Ciało 67-letniej kobiety znalazła w sobotę tuż po siódmej rano w jednym z domów jednorodzinnych jej córka. Przyszła po swoją 10-letnią córeczkę, która nocowała u babci. Kobieta od dłuższego czasu miała kłopoty ze zdrowiem, wnuczka miała się nią opiekować.

Starsza pani mieszkała z 16-letnim wnukiem Maksymilianem. Był kuzynem dziesięciolatki. Dziewczynka wieczorem zadzwoniła do mamy. Powiedziała, że do Maksa przyszło trzech kolegów. Gdzieś około 22.00 dwóch z nich poszło do swoich domów, trzeci postanowił nocować u Maksa. Dziewczynka mówiła mamie, że wszystko jest w porządku i idą z babcią spać.

Rano mama znalazła ją zakrwawioną w łóżku. Dziesięciolatka została kilka razy uderzona nożem w plecy, miała rany na rękach. Helikopterem przetransportowano ją do Centrum Zdrowia Matki Polki w Łodzi. Lekarze określają jej stan jako poważny, ale stabilny.

Zeznania córki ofiary nie pozostawiały wątpliwości, że sprawcą zbrodni mógł być 16-letni Maks i jego kolega. Rano nie było ich w domu.

Już po czterech godzinach policjanci znaleźli chłopców w pustym mieszkaniu w Żychlinie. Byli zakrwawieni, Maks miał przy sobie nóż ze śladami krwi.

Obaj chłopcy zostali przewiezieni do komendy policji w Kutnie, a później do policyjnej izby dziecka w Łodzie. Są nieletni, więc prokurator nie mógł ich przesłuchać. Zrobi to dopiero w niedzielę sąd rodzinny, który zdecyduje o ich dalszym losie.

Zdania o 16-letnim Maksymilianie są podzielone. Wychowywała go babcia, bo mama wyprowadziła się do Warszawy. Maks opiekował się chorą babcią, a ona zawsze chwaliła go przed sąsiadami.

Jedni mieszkańcy Żychlina zapewniają, że chłopiec był cichy, spokojny, oczytany, myślący. Inni mają o nim odmienne zdanie - uzależniony od gier komputerowych, sprawiał kłopoty wychowawcze. Czasami miał być agresywny. 

- Jesteśmy wstrząśnięci, tym co się stało - mówi Ada Kłaszewska. - Maks jest starszy ode mnie o rok. Nie znam go dobrze, kilka razy z nim rozmawiałam. Nie wyglądał na człowieka, który jest zdolny do czegoś takiego. Zawsze wydawał mi się dobrym i spokojnym chłopakiem.

- Maks zawsze był zadowolony i uśmiechnięty. Miał wielu kolegów. Jeśli on to zrobił, to może być skutek tych krwawych gier komputerowych, w które grał godzinami. Tak czy siak, szkoda chłopaka - przyznaje Sebastian Więcek, kolega Maksa.

- Nie wiem, co Maksowi strzeliło do głowy. Na Facebooku widziałem jego film, jak bawi się tym nowym nożem. Było nawet widać, jak się nim zranił - mówi 10-letni Maciek.

Maks chodzi do trzeciej klasy gimnazjum. Jakiś czas temu, gdy trwały zapisy do bierzmowania, chłopak zdecydował, że nie przystąpi do tego sakramentu. "To bardzo poważna sprawa, a ja jeszcze do tego nie dojrzałem" - powiedział katechetkom.