Wiara, która ocala

s. Anna Maria Pudełko

publikacja 28.06.2015 06:00

Uzdrowienie to nie „magia”, lecz owoc zaufania i relacji.

Czasami to ja idę do Jezusa po uzdrowienie czasami to On przychodzi do mnie, aby mnie wskrzesić duchowo do nowego życia Czasami to ja idę do Jezusa po uzdrowienie czasami to On przychodzi do mnie, aby mnie wskrzesić duchowo do nowego życia
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Dziś rozważamy Ewangelię wg św. Marka 5,21-43

Gdy Jezus przeprawił się z powrotem łodzią na drugi brzeg, zebrał się wielki tłum wokół Niego, a On był jeszcze nad jeziorem. Wtedy przyszedł jeden z przełożonych synagogi, imieniem Jair. Gdy Go ujrzał, upadł Mu do nóg i prosił usilnie: „Moja córeczka dogorywa, przyjdź i połóż na nią ręce, aby ocalała i żyła”. Poszedł więc z nim, a wielki tłum szedł za Nim i zewsząd Go ściskali. A pewna kobieta od dwunastu lat cierpiała na upływ krwi. Wiele przecierpiała od różnych lekarzy i całe swe mienie wydała, a nic jej nie pomogło, lecz miała się jeszcze gorzej. Słyszała ona o Jezusie, więc zbliżyła się z tyłu między tłumem i dotknęła się Jego płaszcza. Mówiła bowiem: „Żebym się choć Jego płaszcza dotknęła, a będę zdrowa”. Zaraz też ustał jej krwotok i poczuła w ciele, że jest uzdrowiona z dolegliwości.  Jezus także poznał zaraz w sobie, że moc wyszła od Niego. Obrócił się w tłumie i zapytał: „Kto dotknął się mojego płaszcza?”. Odpowiedzieli Mu uczniowie: „Widzisz, że tłum zewsząd Cię ściska, a pytasz: «Kto się Mnie dotknął?»”. On jednak rozglądał się, by ujrzeć tę, która to uczyniła. Wtedy kobieta przyszła zalękniona i drżąca, gdyż wiedziała, co się z nią stało, upadła przed Nim i wyznała Mu całą prawdę. On zaś rzekł do niej: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.  Gdy On jeszcze mówił, przyszli ludzie od przełożonego synagogi i donieśli: „Twoja córka umarła, czemu jeszcze trudzisz Nauczyciela ?”. Lecz Jezus słysząc, co mówiono, rzekł przełożonemu synagogi : „Nie bój się, tylko wierz”. I nie pozwolił nikomu iść z sobą z wyjątkiem Piotra, Jakuba i Jana, brata Jakubowego. Tak przyszli do domu przełożonego synagogi. Wobec zamieszania, płaczu i głośnego zawodzenia wszedł i rzekł do nich: « Czemu robicie zgiełk i płaczecie? Dziecko nie umarło, tylko śpi». I wyśmiewali Go. Lecz On odsunął wszystkich, wziął z sobą tylko ojca, matkę dziecka oraz tych, którzy z Nim byli, i wszedł tam, gdzie dziecko leżało. Ująwszy dziewczynkę za rękę, rzekł do niej: „Talitha kum”, to znaczy: „Dziewczynko, mówię ci, wstań”. Dziewczynka natychmiast wstała i chodziła, miała bowiem dwanaście lat. I osłupieli wprost ze zdumienia. Przykazał im też z naciskiem, żeby nikt o tym nie wiedział, i polecił, aby jej dano jeść.

Niezwykłe dwie historie, które w tajemniczy sposób łączą się ze sobą. Młodziutka kobieta, jeszcze dziecko, bo dwunastoletnia córka Jaira i bezimienna kobieta od dwunastu lat cierpiąca na krwotok. Obydwie Jezus przywraca do pełni życia, choć każdą w inny sposób.

Kobieta cierpiąca na krwotok od 12 lat żyła w ciągłej samotności i izolacji, gdyż jej choroba czyniła ją rytualnie nieczystą, co oznacza, że każdy człowiek i każda rzecz, jaką dotykała, stawała się nieczysta. Jeśli więc miała własną rodzinę i dzieci (choć o tym ewangelista nie wspomina) nie mogła mieć z nimi żadnego kontaktu. Żaden lekarz ani żadna kuracja jej nie pomagały. Możemy sobie wyobrazić jej cierpienie, jej beznadziejną sytuację i jej determinację, by dotknąć Jezusa. Wiedziała, że nie może tego uczynić. Lecz pragnienie zdrowia było silniejsze niż zakazy prawa. Jej wiara była tak wielka, tak ufna, że możemy powiedzieć swoim dotykiem „wydarła” moc uzdrowienia od Jezusa dla siebie. Jezus natychmiast to poczuł. Zrozumiał, co się stało i chciał poznać tę kobietę. Chciał spojrzeć jej w oczy. Dlaczego? Bo uzdrowienie to nie „magia”, lecz owoc zaufania i relacji. Owoc powierzenia się Bożej miłości. Kobieta opowiada Jezusowi swoją historię. I to wysłuchanie jej równoznaczne z wewnętrznym uwolnieniem od trudnych wspomnień dopełnia fizycznego uzdrowienia: „Córko, twoja wiara cię ocaliła, idź w pokoju i bądź uzdrowiona ze swej dolegliwości”.

Z dziewczynką było zupełnie inaczej. To nie ona szuka Jezusa, lecz Jezus idzie do niej, bo choroba zwyciężyła nad nią i właśnie skonała. To nie ona dotyka Jezusa, ale to Jezus ujmuje ją za rękę i delikatnie, lecz stanowczo podnosi ze śmierci do życia. To nie ona wierzy, lecz Jezus zaprasza do wielkiej wiary jej ojca Jaira, aby cud mógł się dokonać. To nie ona opowiada o sobie, lecz Jezus troszczy się o nią, prosząc, aby osłupieli ze zdumienia rodzicie zajęli się nią i ją nakarmili, aby odzyskała siły.

Czasami to ja idę do Jezusa po uzdrowienie czasami to On przychodzi do mnie, aby mnie wskrzesić duchowo do nowego życia. W obu przypadkach niezbędna jest wiara! Panie, przymnóż mi wiary!