Rano pić mi się nie chciało...

Gość Łowicki 32/2015

publikacja 06.08.2015 00:00

O modlitwie wypraszającej cud, dwóch zajętych rękach i spłacaniu długu rodzinie i społeczeństwu z Mirosławem Wasiakiem, przewodniczącym Stowarzyszenia Rodzinnego Klubu Abstynenta „Przystań Życia” w Żychlinie, od 8 lat trzeźwym alkoholikiem, rozmawia Magdalena Szymańska-Topolska.

 Mirosław Wasiak wiele czasu poświęca „Przystani Życia” i każdego dnia dziękuje Bogu za swoje ocalenie Mirosław Wasiak wiele czasu poświęca „Przystani Życia” i każdego dnia dziękuje Bogu za swoje ocalenie
Magdalena Szymańska-Topolska /Foto Gość

Magdalena Szymańska-Topolska: Czy trudno było Panu przyznać się wobec innych, że jest Pan alkoholikiem?

Mirosław Wasiak: Odkąd postanowiłem zmienić swoje życie, nie wstydzę się mówić, że jestem alkoholikiem. Przez 30 lat obiecywałem żonie, że przestanę pić, a kiedy wychodziła do pracy, piłem dalej. Przez alkohol omal nie straciłem jej i trojga naszych dzieci. Nieraz po awanturze, rano, miałem kaca moralnego. Myślałem, że taki ze mnie dobry człowiek, a wczoraj takie złe rzeczy robiłem. Chciałem przestać, ale nie potrafiłem. To, że dziś nie piję, uważam za cud. Pewnego wieczoru miałem już tego dość. Powiedziałem sobie: „To już ostatni raz, Boże, pomóż mi, ja już tak dłużej nie chcę, nie mogę!”. Rano pić mi się nie chciało, a to nie było możliwe. Wtedy poczułem, że dostałem nowe życie, doznałem łaski uzdrowienia.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.