Bractwo Różańcowe. – My jesteśmy jak ten puchar przechodni. Po nas przyjdą inni – mówi Tadeusz Uczciwek. W każdą niedzielę Wielkiego Postu spędza na modlitwie z brackimi 4 godziny w łowickiej katedrze.
Droga Krzyżowa prowadzona przez brackich
Marcin Kowalik /Foto Gość
Zaczynają Sumą w samo południe. Później prowadzą Drogę Krzyżową. Po niej śpiewają pieśni aż do Gorzkich Żali i uczestniczą w tym nabożeństwie. Dopiero gdy się skończy, idą do domu na niedzielny obiad. Trudno dokładanie stwierdzić, ile lat ma ta tradycja kontynuowana przez grupę wiernych. Przekazywana jest z pokolenia na pokolenie.
Starsi niż pielgrzymka?
Według ustnego przekazu, początki Bractwa Różańcowego w Łowiczu sięgają nawet XVII wieku. – Dawniej przy ówczesnej kolegiacie funkcjonowało kilka bractw. Zostali tylko oni – mówi ks. Wiesław Skonieczny, proboszcz parafii katedralnej w Łowiczu. Przyznaje, że nigdzie indziej nie spotkał się ze zwyczajem odprawiania Drogi Krzyżowej w... niedzielę po Sumie. Nabożeństwo kończy się oryginalnym błogosławieństwem i odmówieniem pięciokrotnie „Ojcze nasz”, „Zdrowaś, Maryjo” i „Chwała Ojcu” na cześć Pięciu Ran Chrystusowych. Jeszcze raz te modlitwy są powtarzane w intencji ojca świętego. Brastewni – bo tak też są nazywani – całują krzyż.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.