Nasi górą!

nap

publikacja 21.06.2016 23:00

W domach, pubach, na ulicach, a także na francuskich stadionach kibice z diecezji oglądali mecze polskiej reprezentacji.

Naszej reprezentacji kibicował Gerard Kłosiński z synami Naszej reprezentacji kibicował Gerard Kłosiński z synami
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Piłkarska reprezentacja Polski wygrała spotkanie z Ukrainą 1:0 i awansowała do 1/8 finału mistrzostw Europy 2016 we Francji. Pojedynek z Ukrainą na stadionie w Marsylii obejrzało kilkudziesięciu naszych  kibiców, m.in. z Kutna, Łowicza, Skierniewic i Żyrardowa.

Mimo że nasza reprezentacja miała prawie pewny awans do kolejnej rundy piłkarskich Mistrzostw Europy, emocje sięgały zenitu. Kibice w biało-czerwonych koszulkach, z szalikami w rękach, dopingowali naszą reprezentację. Największe emocje towarzyszyły kibicom, którzy zdecydowali się oglądać mecz w Marsylii. Na stadionie Velodrome był Piotr Miazek. – Dla takich chwil warto żyć. Na trybunach panowała fantastyczna atmosfera. Miało się wrażenie, że gramy u siebie. Trybuny były biało-czerwone. Gardło zdarłem w pierwszej połowie. Kiedy Jakub Błaszczykowski strzelił gola, serce mało nie wyskoczyło mi z piersi – mówi pan Piotr.

W domu razem z synami mecz obejrzał Gerard Kłosiński ze Skierniewic. Przed telewizorem zasiadł z Maksymilianem, Aleksandrem i półtorarocznym Antkiem. Fanem numer jeden był Maks, który od dziecka uwielbia grę w piłkę nożną. – Dziś razem z kolegami rozegraliśmy trzy mecze w międzyszkolnym turnieju. Byłem dziś dwa razy bramkarzem, raz obrońcą i raz kibicem – mówi Maks. – Uwielbiam mecze naszej reprezentacji, zwłaszcza gdy wygrywamy. Po kibicowaniu boli mnie gardło, a mojej mamie pękają uszy. Nie wiem, czy dziś zasnę – dodaje najstarszy syn Kłosińskich.

Ks. Łukasz Antczak długo będzie pamiętał kibicowanie we Francji   Ks. Łukasz Antczak długo będzie pamiętał kibicowanie we Francji
Archiwum ks. Łukasza Antczaka
Mecz z Niemcami na stadionie w Paryżu, a z Ukrainą przed telewizorem obejrzał ks. Łukasz Antczak. – Widziałem tylko drugą połowę meczu Polska–Ukraina. Bardzo cieszę się ze zwycięstwa naszej drużyny. Na długo w mojej pamięci pozostanie mecz z Niemcami. Nie da się opisać słowami tego, co się przeżywa w takiej sytuacji. Trzeba tam być, to poczuć. W czasie meczu nie milkł doping polskich kibiców i to dawało wrażenie, że na stadionie brakuje niemieckich fanów. Tacy byliśmy głośni. I nawet brak bramek nie zmącił radości – bo nie przegrać z mistrzami świata też trzeba umieć..., choć niedosyt pozostaje. Dało się słyszeć "W finale już z Niemcami wygramy!". I oby tak się stało! – marzy ks. Łukasz.

Tomasz Sydor (po prawej) od lat jest sędzią i kibicem   Tomasz Sydor (po prawej) od lat jest sędzią i kibicem
Archiwum Tomasza Sydora
O piłkarskich emocjach chętnie opowiada także Tomasz Sydor, sędzia piłkarski i nauczyciel historii w skierniewickim "Klasyku". – Dziś razem z żoną kibicowałem naszym przed telewizorem.  Była nerwówka. Ukraina postawiła wysoko poprzeczkę. Cieszę się ze zwycięstwa – mówi.

Podobnie, jak ks. Antczak, T. Sydor długo będzie wspominał mecz naszej reprezentacji z Niemcami, na który wybrał się busem z kolegami. – Stadion piękny. Robi wrażenie. Gorzej z miejscami do parkowania. Długo szukaliśmy miejsca, w którym można by zaparkować. Niestety, po meczu okazało się, że nie wybraliśmy najlepiej. Wybito nam dwie szyby. Koledzy stracili torby i plecaki. Na szczęście nikt nie miał w nich cennych rzeczy. Najważniejsze, że zarówno nasi piłkarze, jak i kibice pokazali, na co ich stać. Wreszcie mamy silną reprezentację, na której grę chce się patrzeć. Brakowało tylko bramki. Mam nadzieję, że te będziemy strzelać w następnych spotkaniach – dodaje.  

My także kibicowaliśmy naszym piłkarzom   My także kibicowaliśmy naszym piłkarzom
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość