A proboszcz... zapalił im słońce

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 11.08.2016 00:22

Pielgrzymi ŁPPM złożyli ofiarę na operację małej Kornelii.

Pielgrzymi złożyli ofiary na leczenie małej Kornelii Pielgrzymi złożyli ofiary na leczenie małej Kornelii
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Piąty dzień pielgrzymowania dla pątników ŁPPM nie należał do łatwych. Przez większość drogi szli w strugach deszczu. Dodatkową trudnością było także błoto. Mimo przeszkód, dzień ten nie zapisał się jedynie jako czas trudów i zmagań.

Podczas porannej Eucharystii pątnicy złożyli ofiary na operację małej Kornelii, która podczas tegorocznej pielgrzymki, w Makowie, została ochrzczona. Czując się jej duchową rodziną, nie szczędzili pieniędzy na operacje i zabiegi związane z leczeniem niedosłuchu dziewczynki. Pieniądze, jak zwykle, zbierano do kapeluszy i czapek.

Dobroć i wrażliwość została nagrodzona. Za kilka godzin pielgrzymi sami doświadczyli niezwykłej życzliwości. Stało się to w parafii św. Stanisława Kostki w Karlinie, gdzie od lat pielgrzymi jedzą obiad. Po dotarciu na miejsce, mocno przemoczeni, zostali zaproszeni do kościoła. Ktoś mógłby powiedzieć: "Co w tym dziwnego?". A jednak. Miejscowy proboszcz wraz ze swoimi parafianami nie tylko przygotował dla pielgrzymów posiłek, ale także specjalnie dla nich zapalił... słońce. Podczas ponadgodzinnego pobytu w kościele włączone zostało ogrzewanie, które nie tylko pozwoliło wysuszyć płaszcze i kurki, ale także ogrzać zziębnięta ciała.

– To był najpiękniejszy prezent, jaki tego dnia otrzymaliśmy – mówi Iza z grupy zielonej. – Wchodząc do bardzo ciepłego kościoła, wzruszyłam się. Tak dobrze było nam przez ten czas u Pana Jezusa. Gros zmęczonych osób, wpatrując się w krzyż, przysnęło. Postawa księdza proboszcza pokazała nam, jak wielkie ma serce i wyczucie potrzeb pielgrzymów. Nie zawsze z taką postawą się spotykamy. Na własnej skórze doświadczyłam kiedyś zgoła innego zachowania. Wówczas, podczas ogromnej ulewy, nie zostaliśmy wpuszczeni do kościoła. A tu nie dość, że ksiądz otworzył nam na oścież świątynię i zakrystię, to jeszcze w sierpniu włączył ogrzewanie – podkreśla wzruszona pątniczka.

W kościele w Karlinie pątnicy poczuli się jak w domu   W kościele w Karlinie pątnicy poczuli się jak w domu
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość
Opuszczający parafię wierni zapewniali, że za okazaną im dobroć będą się rewanżować modlitwą.