Madonna w płaszczu przeciwdeszczowym

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 06.10.2016 19:35

Matka Boża Częstochowska wędruje po kolejnych parafiach diecezji. Nie zawsze przy Jej odwiedzinach świeci słońce. Do parafii św. Michała Archanioła w Inowłodzu przyszła w strugach deszczu.

Podczas drogi Maryja wędrowała w specjalnym płaszczu Podczas drogi Maryja wędrowała w specjalnym płaszczu
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Na powitanie Czarnej Madonny z parasolami w ręku wyszli wierni wraz z ks. proboszczem Arturem Szczepanikiem i bp. Józefem Zawitkowskim. Deszcz parafianom nie był straszny. Bardziej martwili się o Panienkę, bojąc się, by spadające krople deszczu nie zniszczyły ikony. – Dla nas deszcz to dobrodziejstwo. Bardzo na niego czekaliśmy. Martwimy się tylko o Maryję, by Jej nie zaszkodził. Na szczęście miała na sobie coś w rodzaju płaszcza przeciwdeszczowego – mówi z troską jedna z parafianek. – Fakt, że przychodzi do nas jakby zapłakana, nas nie dziwi. Przychodzi bowiem do kościoła, w którym w głównym ołtarzu znajduje się kopia cudownego obrazu Matki Bożej Bolesnej – dodaje (w 2000 roku cudowny wizerunek Matki Bożej został wraz z częścią wyposażenia zrabowany z kościoła).

Przybyłą do parafii Madonnę na swoich ramionach nieśli ojcowie, matki i strażacy.  Eucharystii przewodniczył i homilię wygłosił bp Józef Zawitkowski. Ukazując na przestrzeni dziejów Polski pomoc i interwencję Maryi, kaznodzieja nawiązał do czarnych pochodów, które przeszły w ostatni poniedziałek przez Polskę. – Żyć czy zabić? Zabić czy pozwolić żyć? Oj, Polacy, co się z Wami stało? Zapomnieliście, że Bóg powiedział nie zabijaj? – mówił z mocą bp. Zawitkowski.

Po Eucharystii w świątyni rozpoczęło się czuwanie przy ikonie. Dla niektórych, zwłaszcza starszych osób był to czas nie tylko modlitwy, ale i wspomnień. – Pamiętam poprzednie nawiedzenie. Nie mieszkałam wtedy na terenie diecezji łowickiej – wspomina pani Maria. – Wtedy to było pospolite ruszenie. W modlitwach uczestniczyły rzesze ludzi. Mój tata z innymi mężczyznami jechał konno. Inni panowie na motorach, rowerach. Łzy same płynęły po policzkach na taki widok – dodaje pani Maria.

Mimo iż w Inowłodzu tak pospolitego ruszenia nie było, nie brakowało jednak osób, które podczas spotkania z Czarną Madonną ocierały łzy. – Trudno było mi powstrzymać wzruszenie zwłaszcza podczas homilii księdza biskupa – mówi Maksymilian Papiernik. – Uczę historii i religii i jak się ksiądz biskup „przejechał” po naszych dziejach, to łza mi się w oczach nie raz zakręciła. Uświadomiłem sobie, jak wiele się stało podczas historii zbawienia i naszego narodu. Nie pochodzę z tej parafii. Tu uczę w gimnazjum. Z młodzieżą przygotowaliśmy czuwanie. Dla mnie to coś bardzo ważnego. Maryja jest mi bardzo bliska, bo moja siostra jest uratowana przez Matkę Bożą. Miała się nie urodzić. Ciąża była zagrożeniem dla mamy, bo była bardzo chora. Ale rodzice się uparli i do końca postanowili doprowadzić ciąże. Tata modlił się na Jasnej Górze. I mama przeżyła i siostra też. Po porodzie otrzymała imię Marysia – opowiada pan Maksymilian.