Długa, barwna procesja wyszła na ulice Makowa, by powitać Najświętszą Panienkę w swoich progach. Nie zabrakło nikogo. Byli panowie niosący chorągwie, panie ubrane w ludowe stroje niosące wstążki lub feretrony, dzieci niosące poduszki, bielanki sypiące kwiaty wprost pod stopy Maryi i - przede wszystkim - rzesza wiernych, która wyszła na spotkanie Królowej. Maryję na ramiona bez wahania wzięli ojcowie rodzin, żony i matki, młodzież i strażacy.

- Dziś od rana słabo się czułam, ale musiałam przyjść do Matki. Przecież kto inny mnie uzdrowi, jak nie Ona? - mówi pani Jadwiga. - Jak na Nią patrzę, to cały ból znika, zarówno ten fizyczny, jak i ten na duszy. Jaka jestem szczęśliwa, że do mnie przyszła! Czym sobie zasłużyłam? Nie mam pojęcia, ale Mateńka wie lepiej - dodaje mieszkanka Makowa.

Po uroczystej procesji wierni wraz ze swoją Opiekunką weszli do świątyni, by zawierzyć Jej rodziny, młodzież, dzieci, parafię i oddać wszystkie prośby i kłopoty.

- Proście Ją o wszystko. Wylejcie wszystkie smutki, ale nie zapomnijcie też dziękować - mówił w homilii bp Zawitkowski. - Dziękujcie za to, co już dla was zrobiła. Dziękujcie za to, że w 1978 r. dała wam papieża Polaka. Świętego papieża, z którym dziś do was przychodzi. On oddał się Jej całkowicie, wołał:  "Totus Tuus, cały Twój, Maryjo!". Niech dziś Maków powie te słowa i uwierzy w nie - dodał kaznodzieja.

Przez całą dobę makowska świątynia z trudem będzie mieściła wiernych, którzy licznie zapowiadają obecność przez całą noc i w trakcie Mszy Świętych. 23 października ikona wyruszy do parafii w Godzianowie.