– Dzieci fatimskie same proszą się o tę wędrówkę. Patrzą z góry i widzą, gdzie są potrzebne, by kogoś przytulić, pocieszyć. Przychodzą do zwykłych ludzi, do ich grzechów, problemów, utrapień, ale i radości – mówi ks. Konrad Świstak.
Święte dzieci uczestniczyły także w procesji podczas oktawy Bożego Ciała w Międzyborowie.
Magdalena Gorożankin /Foto Gość
Od maja nieustannie po parafiach i domach diecezji łowickiej wędrują relikwie świętych dzieci fatimskich. Bez wielkich uroczystości, w ciszy, skromności i prostocie – jak to dzieci – relikwie nawiedzają kolejne rodziny. Wiele osób swoje świadectwa spisało w kronice, która, przechodząc z rąk do rąk, przyjmowała coraz więcej dziękczynnych i błagalnych wpisów.
Nie mogą trafić do domu
Od kiedy relikwie przyznano parafii Chrystusa Króla Wszechświata w Rawie Mazowieckiej, dzieci fatimskie nie mogą się tam zadomowić. – Przyleciały do nas pocztą. Zamiast do kościoła, trafiły do szkoły. Wtedy nie wiedziałem, że będą takie niesforne. Właściwie od tamtej pory, gdy wychodzą już z domu – kościoła, jakoś ciężko im wrócić – żartuje ks. Świstak, proboszcz najmłodszej rawskiej parafii.
Dostępne jest 20% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.