Gdy pan leci, ja zaciskam „zdrowaś”

nap

publikacja 08.03.2018 00:00

Podczas startu Zbigniewa Bródki kciuki mocno ściskali wszyscy strażacy z Łowicza. Kamilowi Stochowi z różańcem towarzyszył biskup senior Józef Zawitkowski.

▲	Skoczek (z prawej) i panczenista to dziś idole wielu Polaków. ▲ Skoczek (z prawej) i panczenista to dziś idole wielu Polaków.
Archiwum Zbigniewa Bródki

Zostanie mistrzem olimpijskim to marzenie każdego sportowca. Zwycięstwa sprawiają, że stają się oni bohaterami milionów nie tylko w czasie olimpiady, ale... na zawsze. Tak było w przypadku Z. Bródki, łyżwiarza szybkiego pochodzącego z Domaniewic, który podczas olimpiady w Soczi zdobył złoty medal na 1500 m. Wówczas rodzinna miejscowość hucznie świętowała zwycięstwo ziomka. Były telewizja, radosne okrzyki, gromkie „Sto lat” i toasty, którym nie było końca. Wracającego mistrza ziomkowie witali na lotnisku i w Powiatowej Komendzie Państwowej Straży Pożarnej w Łowiczu, gdzie pracuje. Po poprzedniej olimpiadzie panczenista został Honorowym Obywatelem Łowicza. Otrzymał także tytuł Łowiczanina Roku.

Także i w tym roku w komendzie nie brakowało gorącego dopingu dla łyżwiarza. Druhowie strażacy wraz z pierwszym trenerem wspólnie oglądali jego przejazd. Podziwiali kolegę za wytrwałość, talent, determinację i hart ducha. Mimo braku medali Z. Bródka także w tym roku wracał do domu jak zwycięzca. – On jest naszym bohaterem. To nasz chłopak – mówi Natalia Boder z Łowicza. – Duma nas rozpiera, i to nie tylko dlatego, że zdobył złoty medal, że był chorążym polskiej kadry, ale przede wszystkim dlatego, że sukcesy, sława nie zmieniły go. Nadal jest naszym Zbyszkiem, dla którego niesienie pomocy jest priorytetem. Potwierdził to nie tylko pracą w straży, ale także angażując się w różne akcje charytatywne – dodaje pani Natalia.

Łowiczanie mają więcej powodów do dumy. Ich miasto rozsławia także Maciej Rybus, reprezentant kadry narodowej w piłce nożnej. Mieszkańcy księstwa nie ograniczają się jednak jedynie do kibicowania ziomkom. Ostatnio bp Zawitkowski wystosował list do... Kamila Stocha. Hierarcha napisał: „Panie Kamilu! Muszę do Pana napisać, bo serce kołacze i spać nie daje. Świat Pana podziwia. Klaszcze i chce więcej. Ja się chwalę. Gdy Pan pod niebem, tam, wysoko leci, ja zaciskam Zdrowaś. (...) Przed oddaniem skoku zawsze się Pan żegna... »Robię tak zawsze od małego. Skoki dedykuję Panu Bogu. Jemu zawdzięczam wszystko. I dostałem dwa złote medale. Pan Bóg jest bardzo hojny«. Tu skończyłem czytanie, bo oczy się spociły (...). Dotąd tylko Cię podziwiałem, jak innych. Teraz Cię kocham, bo Twoje przeżegnanie znaczy więcej niż moich siedem kazań. Ucałuj swoich rodziców. Jak oni pięknie Cię wychowali. Ucałuj Ewę. Kamil, ale Ty masz gust. Kamil, leć wysoko, daleko i jeszcze dalej. Podziwiam, gratuluję i życzę: Szczęść, Boże!” – napisał łowicki biskup senior.