– Cieszy, że coraz mniej osób patrzy na nas jak na wariatów i osobiście przekonuje się, że krótkie pobyty w zimnej wodzie przynoszą wiele pozytywnych skutków – mówi „Bombowa Barbara” ze skierniewickiego klubu Lodołamacz.
▲ Pożegnali stary i przywitali nowy rok, morsując.
Magdalena Gorożankin /Foto Gość
Choć tej zimy łyżwiarze nie mogą cieszyć się miejskimi lodowiskami, na pogodę nie mogą narzekać morsy, korzystający z obecnej aury ile się da.
Przełamać chęć ucieczki
Skierniewicki klub Lodołamacz działa od 10 lat. W 2010 r., w pierwszym sezonie, były dwie osoby – Mariusz i Basia, małżeństwo, które założyło klub. Teraz zrzesza on ok. 20–30 morsów z miasta i okolicznych miejscowości. – Trudno dokładnie podać liczbę członków klubu, bo niektórzy przychodzą kilka razy w roku, inni zaglądają, kiedy mają czas. Rekordowo mieliśmy 43 osoby, ale każdy jest mile widziany, więc zapraszamy – mówi „Mięsisty Mariusz”, założyciel klubu.
Dostępne jest 14% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.