NPR na Czarnym Lądzie

Gość Łowicki 4/2020

publikacja 23.01.2020 00:00

O kursach przedmałżeńskich dla Zambijczyków, dżemach z mango i stawce za żonę mówi Joanna Piątkowska, wolontariuszka misyjna.

Joanna spędziła w Zambii trzy miesiące. Joanna spędziła w Zambii trzy miesiące.
Archiwum Joanny Piątkowskiej

Agnieszka Napiórkowska: Półtora roku temu po raz pierwszy wyjechałaś na misje. Na pierwszy ogień poszła Gruzja. Przed świętami wróciłaś z Zambii. Da się te wyjazdy jakoś porównać?

Joanna Piątkowska: Każdy był inny. W Gruzji opiekowałam się osobami niepełnosprawnymi. Dzięki ich otwartości odebrałam lekcję, jak w swoich brakach i prostocie być prawdziwie szczęśliwym. Utwierdziłam się też w przekonaniu, że najważniejszym językiem jest język miłości. Zambia była lekcją dziękczynienia. Wiele rzeczy tam przewartościowałam. Zobaczyłam, że mimo iż tak wiele posiadamy, nie potrafimy być szczęśliwi. Mamy wygodne mieszkania, dobre samochody, sprzęty ułatwiające życie, a mimo to ciągle narzekamy, ciągle robimy problemy z rzeczy błahych. Zambijczycy mają niewiele: domy z patyków, wodę, którą trzeba przynosić z jedynej w wiosce studni, i bardzo skromne jedzenie, którego często brakuje, a mimo to są radośni, przyjaźni i otwarci. To daje do myślenia.

Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.