Moje spotkanie z Janem Pawłem II - Izabela Przecherska-Banaszczyk

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 20.05.2020 00:52

Spotkania, słowa, gesty św. Jana Pawła II odegrały ogromną rolę w życiu wielu osób. Papież był dla wielu Polaków wzorem, przewodnikiem, prorokiem. Pamięć o audiencjach, pielgrzymkach, wizytach w pamięci jest nadal bardzo żywa. Tak jest m.in. w przypadku Izabeli Przecherskiej-Banaszczyk, żony, matki czwórki dzieci, nauczycielki Państwowej Szkoły Muzycznej w Skierniewicach.

Dla pani Izabeli Jan Paweł II jest wzorem człowieka żyjącego w łączności z Bogiem. Dla pani Izabeli Jan Paweł II jest wzorem człowieka żyjącego w łączności z Bogiem.
Archiwum Izabeli Przecherskiej-Banaszczyk

Jan Paweł II został wybrany na papieża, gdy byłam licealistką. Całe moje dorosłe życie było związane z jego pontyfikatem. Przez te wszystkie lata starałam się śledzić jego nauczanie, interesować się pielgrzymkami, a także tym, co o nim mówiono.

Kiedy przyjeżdżał do Polski, obowiązkowo jechałam, by się z nim spotkać. Każdą wizytę dokumentowaliśmy na kasetach wideo. Słowa, które wypowiedział w 1983 r. na Jasnej Górze - że musimy od siebie wymagać nawet wtedy, gdyby inni od nas nie wymagali, stały się dla mnie pewnego rodzaju programem duchowym. Do dziś pamiętam tamto spotkanie, jego niesamowitą atmosferę - wieczór, spokojny głos Ojca Świętego i tłum młodych, zasłuchanych ludzi. Papież rozważał wtedy słowa Apelu Jasnogórskiego.

Największe przeżycie, na myśl o którym kręcą mi się łzy w oczach, miało miejsce w Warszawie w 1987 roku. Razem z moim narzeczonym postanowiłam wyjść na trasę przejazdu Ojca Świętego. Tego dnia spadł rzęsisty deszcz. Na lotnisko papież zazwyczaj podróżował zamkniętym samochodem. Tym razem było inaczej. Jechał odkrytym papamobile. Przejeżdżając, błogosławił ludzi, których miał przed sobą. Gdy nas mijał, odwrócił się, spojrzał w naszym kierunku i nas pobłogosławił. Oboje poczuliśmy, że ten gest był uczyniony specjalnie dla nas. Wyjątkowości tego błogosławieństwa nic nie było w stanie przyćmić. Nawet drugie spotkanie, które miało miejsce dwa lata później w Rzymie. Wówczas zaprzyjaźniony ksiądz poprosił mnie o wręczenie papieżowi daru od parafii, z którą tam pojechaliśmy. Wtedy ucałowałam rękę papieża, a jednak nie przeżyłam tego tak mocno, jak wówczas, gdy się do nas odwrócił tam, na ulicach Warszawy. Zastanawiałam się, dlaczego tak się stało. Może powodem było to, że nie byłam związana z parafią, w której imieniu wręczałam dar, a - jak mówił papież - dar musi wyrażać osobę. Trudno powiedzieć.

Zasługą Ojca Świętego jest też nasze zaprzyjaźnienie się z różnymi świętymi. Należą do nich św. Brat Albert, który został jednym z patronów naszej rodziny, a także św. Urszula Ledóchowska i św. Jadwiga Królowa. Myśląc o Janie Pawle II, ciągle odkrywam, że jest wiele rzeczy, za które jestem mu wdzięczna. Jedną z nich jest dodanie tajemnic światła do Różańca. To jest coś fantastycznego. Papież tym samym ukazał istotne momenty z życia Jezusa. Połączył tajemnice radosne z bolesnymi. Dołożył coś, czego brakowało.