Słowa, słowa…

ks. Kamil Goc

To nie nasze piękne słowa, ale czyny ukazują naszą wiarę, ukazują to, czy jesteśmy wierni Bogu. Stąd też sprawdzianem wiary jest codzienne życie. Oczywiście możemy pięknie mówić o wierze, moralności, a żyć tak, jakby Boga nie było.

Z Ewangelii według św. Mateusza (Mt 21, 28-32)

Jezus powiedział do arcykapłanów i starszych ludu: «Co myślicie? Pewien człowiek miał dwóch synów. Zwrócił się do pierwszego i rzekł: „Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy”. Ten odpowiedział: „Idę, panie!”, lecz nie poszedł. Zwrócił się do drugiego i to samo powiedział. Ten odparł: „Nie chcę”. Później jednak opamiętał się i poszedł. Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?» Mówią Mu: «Ten drugi». Wtedy Jezus rzekł do nich: «Zaprawdę, powiadam wam: Celnicy i nierządnice wchodzą przed wami do królestwa niebieskiego. Przyszedł bowiem do was Jan drogą sprawiedliwości, a wy mu nie uwierzyliście. Uwierzyli mu zaś celnicy i nierządnice. Wy patrzyliście na to, ale nawet później nie opamiętaliście się, żeby mu uwierzyć».

Pewien ksiądz miał po raz pierwszy wygłosić kazanie do więźniów. Bardzo się tym stresował, bo czuł wewnętrznie, że to nie będzie proste. Tak mocno to przeżywał, że idąc do ambony, potknął się o stopień i upadł. Całe zgromadzenie parsknęło śmiechem. Ksiądz powstał, doszedł do pulpitu i powiedział z odwagą i przekonaniem: "Moi drodzy, właśnie dlatego tu przyszedłem, żeby nie tylko powiedzieć, ale i pokazać, że człowiek może upaść i znów powstać".

O tym właśnie mówi nam dzisiejsza Ewangelia. Każda chwila naszego życia jest szansą na to, aby powstawać z upadku i uczyć się Panu Bogu mówić "tak". I nie chodzi o deklaracje słowne, ale o konkret życia. Zresztą słyszeliśmy, że pierwszy syn na zaproszenie ojca: "Dziecko, idź i pracuj dzisiaj w winnicy", odpowiedział: "Idę, panie!", lecz nie poszedł. A drugi odparł: "Nie chcę". Później jednak opamiętał się i poszedł.

I Jezus pyta: "Który z tych dwóch spełnił wolę ojca?". Jaka jest odpowiedź? "Ten drugi". Bo to nie nasze piękne słowa, ale czyny ukazują naszą wiarę, ukazują to, czy jesteśmy wierni Bogu. Stąd też sprawdzianem wiary jest codzienne życie. Oczywiście możemy pięknie mówić o wierze, moralności, a żyć tak, jakby Boga nie było.

Możemy mówić, że jesteśmy patriotami, świętować rocznice narodowe, ale np. nie idąc do urn wyborczych w czasie wyborów lub oszukując w zeznaniach podatkowych raczej tego nie potwierdzimy. Możemy nazywać kogoś przyjacielem, miło spędzać czas, lecz gdy pojawią się trudności i ktoś rzeczywiście będzie potrzebował pomocy, odwrócić się plecami. To raczej też nie potwierdzi naszej relacji. Możemy deklarować naszą miłość wobec bliskich, ale trwając w toksycznych relacjach, które absorbują naszą uwagę, czas i emocje, temu zaprzeczać.

Nawrócenie to długotrwały proces. To pomimo mojej pierwszej reakcji "nie chcę", opamiętanie się i pójście za wolą Ojca. Każdego dnia muszę, potrzebuję wybierać: albo moje zachcianki, albo wola Pana Boga. Moje widzimisię lub posłuszeństwo słowu Bożemu.

To prawda, że wiele razy się nam nie uda, że się potkniemy, ale możemy powstać. Dlaczego? Skąd brać siłę do nieustannego powstawania? Naszą siłą i mocą jest męka, śmierć i zmartwychwstanie Jezusa Chrystusa. Natomiast uporczywe trwanie w grzechu może spowodować, że tak nam skamienieje serce, iż miniemy się z łaską Bożego Miłosierdzia. I wtedy okaże się, że "celnicy i nierządnice wejdą przed nami do królestwa niebieskiego".

Łatwiej zobaczyć, że to ktoś inny musi się zmienić, nawrócić. Łatwiej wyrokować, co ma zrobić papież, biskup, nauczyciel, współmałżonek. O wiele trudniej wezwanie do pracy w winnicy, wezwanie do nawrócenia, odnieść do siebie.

Ale mimo upadków zwycięstwo jest możliwe. Jest jednak możliwe tylko wtedy, kiedy będę walczył w łączności z Panem Bogiem. On nieustannie posyła do mnie swoich proroków, którzy wzywają mnie do opamiętania się, do nawrócenia. Pomyśl, kogo odrzuciłeś jako Bożego proroka, który zapraszał cię do pracy w winnicy. Może to był mąż, żona, syn, córka, sąsiad, ksiądz, przechodzień na ulicy?

Niewiele, a może nawet nic się nie zmieni we mnie, w moim życiu, jeśli będę uważał, że to inni potrzebują się nawrócić, ale nie ja. Ponoć najtrudniej nawracają się tzw. porządni ludzie… Tymczasem potrzebuję uznać, że pierwszym wezwanym do pracy w winnicy jestem ja, że pierwszym, który potrzebuje nawrócenia, jestem ja. A jak jest z tobą?