Mamo Ireno, czy ty wiesz, że twój syn przyniósł mi Chrystusa?

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 15.10.2020 01:30

W środę 14 października w Rawie Mazowieckiej odbył się pogrzeb o. Leszka Niewiadomskiego, diecezjalnego pustelnika łowickiego.

W środę 14 października obdyły się uroczystości pogrzebowe o. Leszka Niewiadomskiego. W środę 14 października obdyły się uroczystości pogrzebowe o. Leszka Niewiadomskiego.
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Dzień wcześniej w intencji zmarłego kapłana modlono się podczas wieczornego Różańca w kaplicy domu pogrzebowego przy cmentarzu. Uroczystości pogrzebowe odbyły się w parafii Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Mazowieckiej od modlitwy różańcowej. Mszy św. przewodniczył bp Andrzej F. Dziuba, zaś homilię wygłosił bp Wojciech Osial, kursowy kolega zmarłego pustelnika. W ostatniej drodze kapłana uczestniczyli rodzina, rzesza kapłanów, siostry zakonne, dziewice i wdowy konsekrowane, a także osoby, dla których kapłan był ojcem duchowym, przewodnikiem.

Biskup Osial w homilii podkreślał, że życie o. Leszka dla jednych było życiem człowieka świętego, dla innych - życiem niezrozumiałym. Z miłości do Boga wyrzekł się wszystkiego. - Dziś dziękujemy za dar życia o. Leszka. Dziękujemy Bogu za to, że był, że w taki sposób odczytał swoje powołanie. Ojciec Leszek był pokorny. Przechodził różne próby, ale ostatecznie w pokorze wszystko przyjmował - świadczył bp Osial.

Kaznodzieja zwrócił także uwagę, że w życiu o. Leszka na pierwszym miejscu była modlitwa. Modlił się nieustanne. - Jeśli ktoś uważa, że wszystko przychodziło mu łatwo, to się bardzo myli. Toczył swoją walkę. Wziął na serio zasadę, że trzeba wyrzec się samego siebie. W jego życiu była wielka samodyscyplina, konkretne ćwiczenia ducha i ciała. Nieustanne wymagania. To go wzbogacało wewnętrznie. I dawało mu siłę, siłę też w dźwiganiu cierpienia. Nie buntował się, nie narzekał. Powstawał z każdego upadku, przezwyciężał siebie. Odszedł bardzo cicho, z wielkim pokojem w sercu. Jakie życie, taka śmierć - mówił bp Wojciech.

Pogrzeb diecezjalnego pustelnika

O życiu kapłana, jego posłudze świadczyło wiele osób. - Kochany wujku, będzie nam brakować twoich cennych rad, twoich wskazówek, ciepłego, serdecznego słowa, twojego przywitania, wspólnej modlitwy i błogosławieństwa. Nauczyłeś nas optymistycznego, ale jednocześnie poważnego podchodzenia do życia, opartego na Bogu. Zawsze było czuć twoją obecność, mimo że byłeś daleko. Wierzę, że będzie tak i teraz, kiedy odszedłeś do domu Pana, że będziesz obecny w naszym życiu - mówiła przedstawicielka rodziny.

Pogrzeb diecezjalnego pustelnika

Za życie, świadectwo, pokorę odwagę pokazywania piękna i świętości kapłaństwa dziękowali koledzy kursowi, a także siostry misjonarki Krwi Chrystusa. - Twoje ciche i ukryte życie, coraz mniej znane światu i coraz bardziej znane Bogu, wydawało owoce według Bożego zamysłu. Tak wielu ludzi prosiło o wstawiennictwo. Tak wiele serc doświadczało uzdrowienia, umocnienia, pokrzepienia. Twoja wiara, twoja wierność Bogu i otrzymanemu powołaniu w miłości do Niego i ludzi promieniowały na Miasteczko Krwi Chrystusa i dalej - mówiła jedna z sióstr.

Wzruszające świadectwo wypowiedzieli członkowie Wspólnoty "Młodzi młodym z miłości", a także duchowe córki o. Leszka. Wśród osób dziękujących był pan Kamil, który wyznał, że dzięki posłudze o. Leszka przeżył swoje nawrócenie i z człowieka walczącego z Kościołem stał się wierzący. - W mojej agresji, niewiedzy, głupocie on mnie autentycznie kochał, takim, jaki byłem w tamtym momencie. To jest jedna z najważniejszych osób, którym zawdzięczam swoje nawrócenie - mówił pan Kamil. Zwracając się bezpośrednio do mamy o. Leszka, dodał: - Mamo Ireno, czy ty wiesz, że twój syn przyniósł mi Chrystusa? - mówił.

Pogrzeb diecezjalnego pustelnika

Po Mszy św. ciało zmarłego pustelnika zostało złożone na miejscowym cmentarzu. W intencji kapłana zostało zamówionych kilkadziesiąt Mszy św. w różnych parafiach.

Mamo Ireno, czy ty wiesz, że twój syn przyniósł mi Chrystusa?  

Swoim świadectwem podzielił się z nami ks. Piotr Karpiński, dyrektor Zespołu Szkół im. ks. S. Konarskiego w Skierniewicach. "Do końca życia będę dziękował Bogu, że na mojej drodze postawił o. Leszka. Nie byłbym w tym punkcie człowieczeństwa, kapłaństwa i nauki, gdyby nie on.

Pierwsze spotkanie z nim dokonało się na płaszczyźnie filozoficznej. Był jak nowalijka, znawca filozofii współczesnej, z wielkim rozmachem podejmujący refleksję o człowieku, który jakby przypadkiem trafił na prowincjonalną ziemię łowicką. Seminaria filozoficzne u ks. dr. Niewiadomskiego dawały posmak prawdziwego uniwersytetu. Miał iskrę Bożą - talent, którego próżno szukać u zazdrosnych grafomanów.

Szybko moje relacje z nim zaczęły zataczać coraz szersze kręgi. Pojawiły się pytania praktyczne, konkretne: Co zrobić? Jakiego wyboru dokonać? Jaką decyzję podjąć? Do rozeznawania woli Bożej służyły dwa narzędzia: filozofia człowieka oraz Pismo Święte. Nie potrafię już dzisiaj myśleć inaczej. Przez 15 lat był moim towarzyszem duchowym, przy czym nasze spotkania nie były ani ckliwe, ani poufałe - jedynym celem było twarde i trzeźwe rozeznawanie prawdy zawartej w woli Bożej.

Był człowiekiem całkowicie skoncentrowanym na Bogu i może dlatego tak dobrze rozumiał człowieka. Opowiadał kiedyś o wyborze seminarium. W pewnej chwili zrozumiał po prostu, że jeśli Bóg jest, to całkowite oddanie Mu się jest jedynym sensownym wyborem. Jego droga powołania nieustannie pogłębiała się, aż do odkrycia powołania pustelniczego. Nie wiedziałem, jak mu powiedzieć, że tylu ludzi go nie rozumie. Przyjmował to ze spokojem, jak rzecz oczywistą. Modlił się za całą diecezję. Bolało go natomiast bardzo niezrozumienie przełożonych.

W ostatnich latach spotykaliśmy się już bardzo rzadko. Wydarzyło się jednak coś niezwykłego - zaczął zadawać mi pytania. Ten, który całe życie odpowiadał na moje pytania, pod koniec życia chciał posłuchać moich odpowiedzi. Czułem się jak debiutujący aktor na scenie przed swoim mistrzem. I przeczuwałem, co ta zamiana ról oznacza. Czy zdałem ten egzamin? On to już wie" - napisał ks. Karpiński.