Wzruszająca hojność Afryki

Monika Augustyniak

publikacja 07.02.2021 02:08

Anna i Piotr Grzejszczakowie śmieją się, że polecieli do Kenii, gdyż... do Zakopanego nie można było.

Anna i Piotr Grzejszczakowie w czasie epidemii wyruszyli do Afryki, by pomóc potrzebującym. Anna i Piotr Grzejszczakowie w czasie epidemii wyruszyli do Afryki, by pomóc potrzebującym.
Archiwum rodzinne

O postawieniu stopy na afrykańskiej ziemi Anna, mama 2 dzieci, marzyła od nastoletnich lat. Jednak pragnienie to było dla niej czymś podobnym do myśli o locie na księżyc - nieosiągalne. Nie spodziewała się, że właśnie w czasie ogólnoświatowego lockdownu, kiedy nawet podróże w granicach państwa są ograniczone, Bóg spełni jej marzenie.

Państwo Grzejszczakowie wiedzieli, że podróży do Afryki nie chcą potraktować jak wycieczki turystycznej. Chcieli pomóc. W tym celu skontaktowali się z członkiem fundacji "Kenya asante sana Polska" i otrzymali informację na temat bieżących potrzeb konkretnej rodziny.

Małżonkowie wspominają, że podczas tygodniowego pobytu w Afryce nie opuszczało ich wzruszenie. Trafili do zupełnie innego świata. Niezwykle pięknego, ale też ubogiego do granic możliwości. A z drugiej strony do świata, gdzie radość i wdzięczność są dużo bardziej widoczne niż w naszym polskim dobrobycie.

- W ich życiu widzieliśmy żywą Ewangelię. Dla nich kolor skóry, kraj pochodzenia nie odgrywają roli. Od pierwszego dnia czuliśmy się przyjęci z otwartymi ramionami. A ich spontaniczność i radość są niezwykle przyciągające. I dają wiele do myślenia. Ci ludzie, mając tak niewiele, potrafią oddać wszystko tym, którzy są w większej potrzebie. W sytuacji covidowej, w której kraje europejskie oczekują pomocy, hojność Afryki niezwykle wzrusza - tłumaczy Anna.

Małżonkowie, choć zachwyceni pięknem afrykańskiej przyrody, mówią, że to tylko okładka. Najważniejsze jest to, co jest w środku - ludzie. Anna i Piotr mają pragnienie utrzymania relacji, które zbudowali, a także niesienia stałej pomocy. Mówią, że ich przygoda z Afryką dopiero się zaczęła.

- Kiedy siedzę na kanapie  z wyciągniętymi na pufie nogami, kiedy jest mi tak cieplutko i mięciutko, czuję pewne zażenowanie. I chcę pomagać tak, jak jest to możliwe - zapewnia Anna.

Więcej o niezwykłym wyjeździe Anny i Piotra w 6. numerze "Gościa Łowickiego"