Od cieśli do najlepszego ojca

Gość Łowicki 6/2021

publikacja 11.02.2021 00:00

O tym, jak mała Anielka przynosi wiele miłości, radości i marzeń, a także o tym, czego uczy św. Józef, mówi Hubert Kopaszewski, mąż Anny i tata Anieli.

Ania, Hubert i Aniela starają się jak najwięcej chwil spędzać razem. Wiedzą, że to najcenniejsze wspomnienia. Ania, Hubert i Aniela starają się jak najwięcej chwil spędzać razem. Wiedzą, że to najcenniejsze wspomnienia.
Magdalena Gorożankin /Foto Gość

Magdalena Gorożankin: Aniela przyszła na świat pół roku temu. Wiele się zmieniło od chwili, gdy dowiedziałeś się, że będziesz tatą? Pamiętasz swoją reakcję na tę wiadomość?

Hubert Kopaszewski: Byłem w pracy, gdy moja żona zadzwoniła do mnie z informacją, że zrobiła test ciążowy i wynik jest pozytywny. Pamiętam, że powiedziałem wtedy: „To fajnie, cieszę się”. Dopiero po powrocie do domu nie mogłem opanować radości. Pierwsze miesiące ciąży przeżywałem spokojnie, ale miałem takie ogromne pragnienie, by była to córka. Oczywiście, najważniejsze, by maleństwo było zdrowe, ale gdzieś ta myśl o córce była bardzo intensywna. Młoda trzymała mnie długo w niepewności, bo z każdym kolejnym badaniem USG układała się tak, że nie było pewności, a na dodatek z powodu pandemii nie mogłem uczestniczyć we wszystkich badaniach razem z Anią. Przy porodzie, niestety też nie mogłem być. Ale na świat przyszła moja pierwsza, upragniona córka Anielka. Zaburzyłem tym ciąg, bo w mojej rodzinie rodzili się sami mężczyźni, a tu „córusia tatusia” (śmiech). Wiele się zmieniło w postrzeganiu świata. Teraz najpierw patrzę kategoriami odpowiedzialności za żonę i córkę. One są moim priorytetem. Najpierw muszę zapewnić im poczucie bezpieczeństwa, budować i umacniać relacje z nimi, dopiero później zastanawiam się nad swoimi potrzebami.

Dostępne jest 24% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.