– Lęk wywołany epidemią jest czymś naturalnym, ale nie skupiamy się na nim. Dla nas priorytetem są nasi podopieczni, którym chcemy codziennie wydać ciepły posiłek – mówi Barbara Günther.
▲ W pomoc, której udziela skierniewicka Arka, licznie włączają się parafianie.
Monika Augustyniak /Foto Gość
Wydawało się, że w czasie izolacji, ograniczania kontaktów z innymi i zwiększonej troski o własne zdrowie pracowników i wolontariuszy pomagających najbardziej potrzebującym będzie ubywać. Stało się inaczej. Miejsca, gdzie ubodzy mogą dostać obiad, paczkę, a także odzież, w diecezji łowickiej wciąż przybywa. Wolontariusze mówią, że owszem, pandemia utrudniła niesienie pomocy, ale nie wpłynęła na pragnienie wyciągania dłoni do potrzebujących.
Dostępne jest 9% treści. Chcesz więcej?
Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.