Ojcostwo – niezapomniana wyprawa

Monika Augustyniak

|

Gość Łowicki 10/2021

publikacja 11.03.2021 00:00

O głębokim pragnieniu zostania tatą, czasie spędzonym na zabawie z pociechami oraz o przyjaźni z dorosłymi już dziećmi mówi Marek Kozłowski, mąż Małgosi, tata Magdy, Maćka i Mateusza.

▲	Marek od zawsze swoją rolę ojca traktował bardzo poważnie i chciał dobrze ją wypełnić. ▲ Marek od zawsze swoją rolę ojca traktował bardzo poważnie i chciał dobrze ją wypełnić.
Monika Augustyniak /Foto Gość

Monika Augustyniak: Marku, jesteś ojcem trojga dorosłych już dzieci. Przez 18 lat prowadziłeś stowarzyszenie dla młodzieży „Brama”, pisałeś też blog „Domator”, wygłaszasz wykłady na temat rodzicielstwa. Na co dzień pracujesz w szkole, przez lata byłeś też animatorem młodzieży na rekolekcjach. Czym dla Ciebie jest ojcostwo?

Marek Kozłowski: Gdybym miał wybrać jedno słowo, byłaby to „wyprawa”. Jedna z najlepszych, jakie mi się w życiu przydarzyły. Równorzędnie ważna i piękna z poznaniem mojej żony Małgosi czy spotkaniem Pana Boga. Jako młody mężczyzna ruszyłem w przygodę ojcostwa z wielkimi nadziejami. Czułem, że będę mógł spełnić się w tej roli jako Marek Kozłowski. Chciałem być ojcem, dobrym ojcem. Miałem świadomość, że to zadanie, do którego będę dorastał, douczał się, angażował, starał. Bardzo pomogły mi w tym rekolekcje w Mikaszówce, na których byłem animatorem. Zobaczyłem, jak reagują na mnie dzieci. Wiesz, ja jestem trochę dziecinny. (śmiech) Lubię się bawić, żartować, gadżeciarz ze mnie. I dzieci mnie lubią, chcą ze mną spędzać czas. To pozwoliło mi uwierzyć w siebie samego jako ojca.

Dostępne jest 21% treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.