Lany poniedziałek w Lutkówce

Magdalena Gorożankin Magdalena Gorożankin

publikacja 18.04.2022 22:46

Świątecznej tradycji stało się zadość. Po sumie w parafii Świętej Trójcy w Lutkówce nielicznym udało się wyjść suchym ze świątyni. Po latach pandemicznej przerwy lany poniedziałek powrócił w znanej i lubianej przez wiernych formie, a to za sprawą OSP Zbiroża i inicjatywy proboszcza.

Niezmiennie od lat ksiądz proboszcz we współpracy z OSP Zbiroża podtrzymuje świąteczną tradycję. Niezmiennie od lat ksiądz proboszcz we współpracy z OSP Zbiroża podtrzymuje świąteczną tradycję.
Magdalena Gorożankin/ Foto Gość

Tradycja ludowa mówi, że każdy, kto został obficie oblany w lany poniedziałek, przez cały rok będzie mieć szczęście i powodzenie. Mieszkańcom Lutówki i okolicznych miejscowości, którzy przyjeżdżają, by wziąć udział w zabawie, powodzenia na pewno nie zabraknie. 

Sowitego "lania wody" w ten jeden dzień w roku brakowało przez ostatnie dwa lata. 

- Wszyscy pamiętają, jak było w 2020 roku. Nie można było przyjść do kościoła ze względu na pandemię, więc nie było mowy ani nawet ochoty na tradycję lanego poniedziałku. W ubiegłym roku strażacy przyjechali, ale woda była skierowana tylko w górę, bardziej na drzewa i świątynię. Trzeba nam było bardziej dbać o zdrowie. W tym roku też muszę przyznać, że jest skromniej, ale i ludzie chyba bardziej ostrożni, zdystansowani. Nie wygląda to tak, jak przed pandemią, ale powoli, z rozsądkiem powracamy do tradycji - mówi ks. Zbigniew Chmielewski.

Ks. Chmielewski przyznaje, że po latach pandemii oblewanie wodą jest nieco skromniejsze.   Ks. Chmielewski przyznaje, że po latach pandemii oblewanie wodą jest nieco skromniejsze.
Magdalena Gorożankin/ Foto Gość

Ksiądz proboszcz, wzorem lat ubiegłych, był nie tylko obficie oblany wodą, ale również osobiście zadbał, by jego parafianie i goście z okolicznych miejscowości "poczuli" tradycję na sobie. Pomogli mu w tym, jak co roku, strażacy z OSP Zbiroża. 

Strumienie wody skierowane z każdej strony świątyni, kurtyna wodna na ulicy między placem kościelnym a plebanią - nie było możliwości, by wyjść suchym ze świątyni. I choć wielu do ostatniej chwili chowało się w kościele, próbowało wyjść bocznymi drzwiami czy zasłaniało się torebką, płaszczem - po cichu każdy liczył na oblanie wodą. 

Kapelusze, płaszcze przeciwdeszczowe, torebki czy dłonie raczej nie uchroniły przed zmoknięciem.   Kapelusze, płaszcze przeciwdeszczowe, torebki czy dłonie raczej nie uchroniły przed zmoknięciem.
Magdalena Gorożankin /Foto Gość

- Próbowałam się zasłonić, ale to raczej ze względu na makijaż, fryzurę i perspektywę obiadu u przyszłej teściowej, ale na nic się to zdało. I dobrze! Raz do roku, zgodnie z tradycją, nawet wypada zostać zmoczonym. Zwłaszcza, że też pogoda nas różnie doświadcza w święta wielkanocne i zdarzają się lata, że w śniegu i przy mrozie nikomu do głowy nie przychodzi lać wodą. Dziś nie widzę przeszkód - mówi Malwina, parafianka. 

Strażacy z OSP Zbiroża również czekali na powrót tradycyjnej formy świętowania. Ich zaangażowanie widać było nawet tuż po zakończonej zabawie, gdy nie szczędzili sobie sami pomyślności, którą - według tradycji - gwarantuje obfite lanie wodą w śmigus-dyngus. 

- Na nich zawsze można liczyć - mówi ks. Chmielewski. - Dziwnie by było gdyby zabrakło naszych druhów w ten poniedziałkowy, świąteczny dzień. Dobrze, że i proboszcz, i strażacy chcą podtrzymywać tradycję, a ludzie jak trochę wody dostaną to tylko na zdrowie, uciechę i pomyślność - dodają wierni.