Jaskółka prawie u celu

Agnieszka Napiórkowska Agnieszka Napiórkowska

publikacja 04.06.2022 10:21

Od poniedziałku do soboty pątnicy 367. Łowickiej Pielgrzymki wędrowali na Jasną Górę. Dziś przed cudownym wizerunkiem Czarnej Madonny będą uczestniczyć w uroczystej Eucharystii. Przewodnikiem grupy był ks. Wiesław Frelek.

Przy krzyżu ustawionym przez Księżaków. Przy krzyżu ustawionym przez Księżaków.
Aleksander Frankiewicz

Tak jest od 1656 roku. W ciągu 6 dni ponad 230 osób pokonało 190 km. W pielgrzymce po raz kolejny pielgrzymowali wierni nie tylko z Łowicza, ale i osoby z różnych stron diecezji oraz kilka osób z odległych stron Polski, m.in. z Jeżowa, Iławy, Poznania. Jak zwykle, silną grupę stanowili uczniowie Zespołu Szkół Centrum Kształcenia Rolniczego im. Jadwigi Dziubińskiej w Zduńskiej Dąbrowie. Z katechetą Aleksandrem Frankiewiczem pielgrzymowało prawie 30 osób.Tegoroczne wędrowanie przebiegało pod hasłem: "Powołani w pokoju Chrystusa".

W pielgrzymce uczestniczyło ok. 230 osób.   W pielgrzymce uczestniczyło ok. 230 osób.
Aleksander Frankiewicz
W grupie wędowali uczniowie ze Zduńskiej Dąbrowy.   W grupie wędowali uczniowie ze Zduńskiej Dąbrowy.
Aleksander Frankiewicz

Trzeba wiedzieć, że Łowicka Piesza Pielgrzymka nie jest diecezjalna, tak jak ŁPPM, która wyrusza w sierpniu. W majowej idą głównie mieszkańcy Łowicza i okolicznych wiosek. Wszyscy kontynuują tradycję przodków, którzy po raz pierwszy wyruszyli po tym, jak dotarła do Łowicza wieść o cudownej obronie jasnogórskiego klasztoru. Wówczas pobożni Księżacy skrzyknęli się i poszli, by podziękować Maryi za Jej interwencję. Był to spontaniczny odruch serca, akt wiary. Dziś pątnicy idą w bardziej osobistych intencjach. Dla nich to rekolekcje w drodze, czas pokuty i wynagradzania, na które czekają przez cały rok.

- Pierwszy raz idę z majową, wcześniej cztery razy szłam z ŁPPM. Wiem, że wielu może się to wydać dziwne, ale ja idę po to, aby odpocząć. Aby odpoczęła mi głowa. Mam wiele próśb, ale i rzeczy, za które trzeba dziękować. Gdyby Maryja zapytała mnie, jaki cud chcę wymodlić, bez wahania powiedziałabym, że zdrowie dla mojej mamy - wyznała Martyna Czekalska. - A dla mnie pielgrzymowanie to spokój przede wszystkim duchowy. To czas powracania do źródeł. Idąc, robię to, co trzeba. Modlę się za swoich bliskich i o pokój na świecie - dodała Anna Strzyżewska.

Gdy się śledzi dawne zapiski i kroniki, widać, że na przestrzeni wieków nigdy pielgrzymowanie nie zostało przerwane. Łowiccy pielgrzymi do Czarnej Madonny chodzili za czasów zaborów, w trakcie trwania I i II wojny światowej, w czasach głębokiej komuny, a ostatnio także w czasie pandemii. Tym, co wyróżniało od początku pielgrzymkę, był fakt, że była ona inicjatywą oddolną. Za wszystko odpowiadali ludzie świeccy. Kompanii przewodził świecki lider - przewodnik pielgrzymki. Przez wieki była ona pielgrzymką pokutną, wędrującą bez kapłana. Księża posługiwali pątnikom jedynie w świątyniach, do których na szlaku przybywali. Nieco inaczej jest, odkąd przewodnikiem jest ks. Frelek. Jego wędrowanie nadało pielgrzymce nieco inny ryt, bardziej diecezjalny, duchowy. Nie zmieniło to jednak zaangażowania wiernych, ich troski o szczegóły i ducha. - Gdy pierwszy raz szedłem z tą pielgrzymką, uderzyło mnie to, jak tu ludzie potrzebują kapłana. Tak też było i tym razem - mówi ks. Robert Błaszczyk. - Nie brakowało bardzo głębokich spowiedzi i rozmów dotykających otchłani serca. Szczerość, głębia i pobożność tych ludzi budują. Tu każdy z kapłanów czuje się potrzebny. A druga rzecz to fakt ogromnego zaangażowania ludzi. Każdy z nich gotowy jest do prowadzenia modlitwy, do śpiewu. Chciałoby się, by tak było w każdej parafii - dodaje kapłan.

Przez lata wędrowania pielgrzymka obrosła w symbole, tradycje, które są przez pątników z pietyzmem pielęgnowane.Trzeba tu wspomnieć o padaniu na twarz we wszystkich nawiedzanych świątyniach, rytmach wybijanych przez łowicki kocioł, śpiewie tradycyjnych pieśni, noszeniu podczas odmawiania Koronki do Bożego Miłosierdzia dużej figury Jezusa, modlitwach przy kapliczce z mieszkańcami czy trzykrotnym okrążaniu na kolanach krzyża pod Gidlami. Krzyż w tamtym miejscu postawili łowiccy pielgrzymi w 1895 r., na pamiątkę ustania epidemii cholery. Do dziś jest to miejsce szczególne. Przybywając tam, każdego roku przepraszają siebie nawzajem za urazy, słabości, brak zrozumienia. Nie inaczej było i w tym roku. Przy pięknie ustrojonym kolorowymi wstążkami krucyfiksie były uściski, łzy i słowa skruchy.

Podobnie jak w latach ubiegłych do pielgrzymów, na różnych etapach, przybywali łowiccy biskupi i kapłani. Z pątnikami jeden dzień wędrował także neoprezbiter. Modlili się z nimi także ojcowie pijarzy.

Do pielgrzymów dojeżdzali łowiccy biskupi i kapłani.   Do pielgrzymów dojeżdzali łowiccy biskupi i kapłani.
Aleksander Frankiewicz