publikacja 03.10.2022 20:59
Uroczystość odbyła się 24 września na terenie parafii Przemienienia Pańskiego w Międzyborowie. Rozpoczęła się od Mszy św. w asyście wojskowej.
Podniosłość uroczystości podkreślił udział 9 Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej z Braniewa.
Archiwum organizatorów /kawaleriaochotnicza.pl
Grupa społeczników, skupionych wokół Stowarzyszenia „Szwadron Kawalerii im. 27 Pułku Ułanów z Żyrardowa”, Stowarzyszenia Rekonstrukcji Historycznej „Jodła” z Krasocina, Ośrodka Armii Krajowej „Żaba” z Żyrardowa, Stowarzyszenia „Jedność w Prawdzie” z Międzyborowa przy udziale 9 Braniewskiej Brygady Kawalerii Pancernej z Braniewa i pod patronatem prezesa Urzędu ds. Kombatantów i Osób Represjonowanych zorganizowała uroczystość w 78. rocznicę ostatniej szarży powstania warszawskiego.
Po Eucharystii goście oraz uczestnicy uroczystości zebrali się na placu przed kościołem, przy tablicy upamiętniającej ułanów z Nieświeża. Prowadzący uroczystość zapoznał zebranych z historią ostatniej szarży powstania warszawskiego. Były też uroczyste podziękowania, jakie w imieniu nieżyjących już powstańców i kawalerzystów zostały przekazane mieszkańcom Międzyborowa, Bud Zosinych, Bud Starych, Żyrardowa i jego okolic, za pomoc oraz bezinteresowne wsparcie, jakiego udzielili ułanom Nurkiewicza po przebiciu się z niemieckiego okrążenia. Udział kompanii honorowej, wystawionej przez 9 Braniewską Brygadę Kawalerii Pancernej, a także apel poległych odczytany przez oficera Wojska Polskiego wraz z salą honorową wykonaną przez żołnierzy były dopełnieniem uroczystości.
Archiwum organizatorów /kawaleriaochotnicza.plW trakcie obchodów Kapituła Upamiętniania 27 Pułku Ułanów im. Króla Stefana Batorego uhonorowała medalem „100-lecia 27 Pułku Ułanów” mieszkańców i działaczy lokalnych, m.in.: Piotra Siewierskiego, prezesa ŚZŻAK „Żaba” w Żyrardowie, Annę Guzik, Jerzego Rybińskiego oraz parafię pw. Przemienienia Pańskiego w Międzyborowie.
Archiwum organizatorów /kawaleriaochotnicza.plGrupa Kampinos w końcu września 1944 r. liczyła łącznie ok. 2400–2500 żołnierzy, przy czym w szeregach najsilniejszego oddziału, tj. Zgrupowania Stołpecko-Nalibockiego, służyło 40 oficerów oraz 1335 podoficerów i żołnierzy (w tym 652 piechurów i 588 ułanów), tabor liczył od 200 do 350 sztuk. Przez cały okres powstania warszawskiego teren jej działalności (Niepodległa Rzeczpospolita Kampinoska) był dla Niemców niedostępny i skutecznie blokował swobodę ruchów wojsk na ważnym odcinku zaplecza frontu, szczególnie swobodę komunikacji na najkrótszym dla nieprzyjaciela szlaku komunikacyjnym Leszno–Modlin.
Jednak w końcu września, okupant zdecydował się na podjęcie działań zmierzających do rozbicia oddziałów w Puszczy Kampinoskiej. 27 września, po zbombardowaniu przez lotnictwo niemieckie Puszczy Kampinoskiej oraz atakach pancernych na placówki zgrupowania, dowódca Grupy Kampinos mjr Alfons Kotowski ps. Okoń zarządził wymarsz oddziałów w lasy świętokrzyskie. Kolumna, licząca ok. 2000 partyzantów pieszych i konnych oraz ok. 300 wozów taborowych wiozących również rannych, wyruszyła w nocy. Niepodległa Rzeczpospolita Kampinoska przestała istnieć.
W ślad za powstańcami ruszyły pancerne i zmotoryzowane siły nieprzyjaciela. Przez następne dwa dni, otoczona zaciskającym się pierścieniem pancernym wroga, w ciągłej walce, atakowana przez czołgi i samoloty, kolumna posuwała się na południe, aby 29 września osiągnąć linię kolejową Warszawa–Żyrardów, w pobliżu Jaktorowa. Tutaj, wbrew opinii i przekonaniom innych oficerów zgrupowania, którzy uważali, że trzeba natychmiast przekroczyć tory i dojść do odległych zaledwie o kilka kilometrów lasów radziejowickich, mjr „Okoń” zarządził postój. Konsekwencje tego rozkazu były dla Grupy Kampinos tragiczne w skutkach. Próby późniejszego sforsowania przez partyzantów torów kolejowych linii warszawsko-wiedeńskiej nie przynosiły rezultatów. W czasie, gdy na tory wjechały pociągi pancerne i ogniem dział szybkostrzelnych i karabinów maszynowych rozgromiły nacierające oddziały, szanse partyzantów zmalały do zera.
Archiwum organizatorów /kawaleriaochotnicza.plJednak 29 września w trakcie trwającej już kilka godzin bitwy ok. 200–300 ułanów z 1, 2 i 4 szwadronu 27 pułku ułanów AK przeprowadziło pod wodzą rtm. Zdzisława Nurkiewicza ps. Nieczaj gwałtowną szarżę kawaleryjską w kierunku wsi Grądy. Do wsi zdołało się przebić tylko ok. 140–200 ułanom. Osłaniał ich 3 szwadron 27 pułku ułanów. Podczas próby przedarcia się poległ dowódca 3 szwadronu wachm. Narcyz Kulikowski ps. Narcyz. Ostatecznie grupa ułanów z 3 szwadronu (ok. 50 osób) przełamała niemiecki kordon i obeszła Żyrardów od północy. Po godz. 24 żołnierze znaleźli się ostatecznie poza pierścieniem okrążenia.
Tak ową szarżę opisuje jej uczestnik w swoich wspomnieniach:
„(…) Jeszcze przed zmierzchem, chorąży Nieczaj wysłał kaprala Robaczka do dowódcy 3 szwadronu wachmistrza Suma - Narcyza Kulikowskiego z rozkazem, by jego ulani pozostali na stanowiskach, co najmniej dwie godziny po ich szarży. Chodziło o to, by oddziały pancerne nie ruszyły natychmiast w pościg. Po wykonaniu zadania ułani trzeciego szwadronu mieli szarżować w drugim rzucie.
W tym czasie wachmistrz Wołodyjowski - Jan Jakubowski, Lawina - Józef Niedźwiecki i podporucznik Jawor - Aleksander Pietrucki ściągnęli z linii swoich chłopców do Bud Zosinych, gdzie przy zabudowaniach, u płotu przywiązane były konie. Był tam także dowódca plutonu zrzutowego w Kampinosie, cichociemny major lotnictwa Kurs - Bronisław Lewkowicz. Chorąży podał komendę:
Do koni. Na koń!
Dosiadło ich około dwustu ułanów. Kierunek natarcia był na zachód, na wieś Grądy. Ułani z miejsca ruszyli galopem rozwijając się w szeroką tyralierę i strzelając w pędzie. Niemcy tylko na chwilę przerwali ogień, zdziwieni, że partyzancka kawaleria nie przestała istnieć. Wnet jednak ochłonęli i już biły gęstymi seriami ich karabiny maszynowe po koniach i jeźdźcach.
Nie załamało to jednak szarży. Ułani pochyleni nad karkami swych koni pędzili naprzód, nie oglądając się za siebie. Ten, kto spadł z konia lub padł razem z koniem, zabity czy ranny, pozostawał. Nie było możliwości zajęcia się nim, dla rannych nie było ratunku. Coraz więcej ułanów padało w rozproszonym szeregu koni, przygniatając w szarży jeźdźca. Coraz więcej pędziło naprzód koni bez jeźdźców. Szwadrony – pierwszy i drugi - trzymały się obok siebie, czwarty trafił na silnie obsadzone karabinami maszynowymi pozycje, musiał je ominąć w lewo, wprost na Żyrardów. Nie było wyjścia. Ułani przemknęli galopem, przez nikogo nawet nieostrzelani ulicami opustoszałego miasta.
Tam szarży ułańskiej nikt nie oczekiwał. Sami nie zorientowaliśmy się - powie później zastępca Jawora, wachmistrz Mucha - Stanisław Rećko - kiedy przed nami wyrosło miasto. Innej drogi już nie mieliśmy... Ci, co przeżyli z czwartego szwadronu skierowali się później z powrotem na Kampinos. Było ich kilkunastu. Pozostałe, 1 i 2 szwadrony, po przejściu dwóch linii niemieckich nadal ostrzeliwane, już z tyłu, nie przerywały galopu. Dopiero gdy kule nie były już groźne, za Grądami przeszły w kłus.
Przed Kozłowicami Starymi tyraliera sformowała się w plutony. Dowództwo nad całością objął major Kurs. Szwadrony sprawdzają, kto został, kto żyje. Przez linie nieprzyjacielskie przeszło niespełna stu czterdziestu. Na polu pozostali między innymi: dowódca 2 szwadronu starszy wachmistrz Lawina - Józef Niedźwiecki, po którym dowództwo przejął wachmistrz Świerk - Stanisław Wołosewicz, dowódca 1 szwadronu starszy wachmistrz Wołodyjowski - Jan Jakubowski. Wszyscy trzej ciężko ranni, jednak przeżyją. (…)”.
Relacja z uroczystości upamiętniających ostatnią szarżę powstania warszawskiego znajduje się także w 40. numerze "Gościa łowickiego" na 9 października.
Autor reprezentuje żyrardowski Szwadron im. 27 Pułku Ułanów.