Bilans niemałego dorobku

Gość Łowicki 43/2023

publikacja 26.10.2023 00:00

O srebrnym jubileuszu, monografii pisanej przez trzy miesiące i dumie z ludzi opowiada ks. Piotr Karpiński, dyrektor Klasycznego Liceum Ogólnokształcącego im. ks. Stanisława Konarskiego w Skierniewicach.

Kapłan kieruje placówką od 10 lat. Kapłan kieruje placówką od 10 lat.
agnieszka napiórkowska /foto gość

Agnieszka Napiórkowska: Za nami pierwszy jubileusz szkoły…

Ks. Piotr Karpiński: To był piękny czas. Oczywiście było wiele przygotowań, trudu, ale od początku towarzyszył mi wyjątkowy spokój. Wstawałem każdego ranka i powtarzałem sobie, że z pomocą Boga i ludzi wszystko pójdzie dobrze. Przyznam, że bałem się też sztuczności, napompowania, przerysowania, nierealistycznych oczekiwań i pomysłów. Pytano mnie nawet, którego kardynała zaproszę. Dla mnie jubileusz to piękne święto – to przerwanie codziennego biegu, czas zatrzymania się, pewien bilans niemałego dorobku 25 lat. I oczywiście podziękowanie Bogu za to dobro.

To też szansa zobaczenia tego, co za nami. Przypomnienie tych, którzy tę historię tworzyli. Temu też miała służyć okolicznościowa monografia?

Czasy sprzyjają temu, by biec do przodu, ale oprócz skrzydeł nie możemy zapominać o korzeniach, bo to też jest nasza siła. Gdyby nie solidnie położone fundamenty, szkoła nie mogłaby do dziś funkcjonować. Jubileusz to okazja, by docenić tych, którzy ją tworzyli i nadal tworzą. Cieszyłem się obecnością pierwszego dyrektora i osób, które tu pracowały od początku. Wspominaliśmy też bp. Alojzego Orszulika, który zakładał szkołę. Nasz dorobek zebraliśmy w jubileuszowej monografii „Odwaga bycia mądrym”. W pisanie zaangażowało się wiele osób. Poza liczbą 25 w tytule ważna jest też wymieniona na końcu liczba 1093 – tylu mamy absolwentów. Za tą liczbą stoją konkretni ludzi, historie całych rodzin, a nawet pokoleń.

Z czego „klasyk” może być dumny?

Pierwszą dumą jest fakt, że szkoła w ogóle zaistniała i przetrwała. Dziś trudno wyobrazić sobie Skierniewice i okolice bez „klasyka”. Jest to szkoła, która wypracowała tradycję, niepowtarzalny styl, poziom. Można mówić o środowisku, które się wokół niej ukształtowało. To silna placówka, ona się broni, bo odpowiada na potrzeby konkretnych osób. Najważniejsi są ludzie. Mam na myśli doskonałych nauczycieli, bez których nie ma dobrej szkoły. Staramy się, by tu zawsze była wyjątkowa, pełna pasji kadra. Dumny jestem też z absolwentów, uczniów z różnych środowisk. To, co się dzieje w człowieku, jest wielowątkową tajemnicą. Zależy mi szczególnie na dwóch rzeczach: po pierwsze, by szkoła nie była przeszkodą na drodze młodego człowieka do Boga, i po drugie, by każdy miał tutaj doświadczenie szukania prawdy i bycia potraktowanym z szacunkiem. To się w większości udaje, o czym zaświadczają absolwenci.

„Klasyk” to szkoła katolicka. Co to znaczy dzisiaj?

Na to pytanie odpowiada mój tekst w monografii. Z formalnego punktu widzenia szkoła katolicka to taka, która została powołana przez Kościół albo przez niego uznana. Ale co to oznacza w praktyce? Inspiracją jest dla mnie myśl dwóch filozofów: Johna Henry'ego Newmana i Alasdaira MacIntyre'a. Newman postulował, by szkoła katolicka nie była szkołą wyznaniową. Ona nie może brać na siebie ciężaru formacyjnego, duszpasterskiego, a nawet katechetycznego. Pierwszym zadaniem szkoły katolickiej jest nauczanie. Ale takie, w którym przesłanie Kościoła i chrześcijaństwa nie jest zewnętrzną ozdóbką, ale stanowi wewnętrzną inspirację. Wtóruje mu MacIntyre, którego zdaniem inspiracja katolicka powinna być obecna wewnątrz poszczególnych przedmiotów. Nauczyciele powinni inspirować się w swoich poszukiwaniach chrześcijaństwem, np. fizyk, mówiąc o wszechświecie, może prowadzić dialog z teizmem, biolog dyskutować ewolucjonizm z teorią stworzenia, zaś historyk badać źródła religijne. Newman podkreślał, że szkoła katolicka powinna kształcić nie tyle katolików, co dżentelmenów, którzy szanują każdego człowieka i żyją w świecie prawdy. Czy to jest do wykonania? Staramy się. To ideał, a trzeba pamiętać, że szkoła funkcjonuje w konkretnym systemie oświaty. Marzy mi się, by nasze liceum miało tę wewnętrzną inspirację, by lekcje religii były zajęciami z prawdziwej, naukowej teologii. Co zresztą w dużej mierze się udaje, a pomocą w tym są m.in. dni skupienia dla nauczycieli, na które zapraszam wymagających mówców.

A czy jest coś, co należałoby poprawić?

Widząc jakieś niedomaganie, np. słabe wyniki w jakiejś dziedzinie, poddajemy to analizie i staramy się temu zaradzić. Oceniamy zachowanie naszych uczniów w szkole, kościele, kinie, ich postawy. Wszystko, co dotyczy ucznia i jego sytuacji, podlega refleksji. Chciałbym też, by szkoła miała lepsze zaplecze materialne i była coraz bardziej nowoczesna. Ale po 10 latach bycia dyrektorem jestem spokojny. Udało się dużo zrobić. Dziś Klasyczne Liceum to placówka prężna, w dobrym stanie, z piękną historią i zaangażowanymi ludźmi.

agnieszka.napiorkowska@gosc.pl

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.