Jestem człowiekiem pytań

Gość Łowicki 44/2023

publikacja 02.11.2023 00:00

O śmierci, która zmienia patrzenie na życie, zagadnieniach, których przybywa, i ważnych lekcjach życiowych mówi Lucyna Sujka, psychoonkolog, terapeutka w Centrum Edukacyjno-Terapeutycznym Iungo, pielęgniarka Caritas.

 Towarzysząc chorym, odkrywa, że nie jesteśmy stworzeni, a stwarzani. Towarzysząc chorym, odkrywa, że nie jesteśmy stworzeni, a stwarzani.
Agnieszka Napiórkowska /Foto Gość

Agnieszka Napiórkowska: Za nami Uroczystość Wszystkich Świętych. Lubisz ten czas?

Lucyna Sujka: Uwielbiam. Jest to dzień, w którym pamiętam o wszystkich, którym mogłam towarzyszyć, czy miałam zaszczyt być obecna w ich życiu, w ostatnim jego momencie. Wspominam też tych, którzy obiecali mi modlitwę po tamtej stronie. To jest dla mnie szczególny dzień, w którym możemy się spotkać, w którym jakby dwa światy się łączyły. Zawsze w tym czasie dziękuję zmarłym za to, czego mnie nauczyli. Towarzyszenie człowiekowi w ostatnim momencie życia to lekcja, której na co dzień się nie odbiera. Bycie z umierającymi, którzy dokonują rozrachunku, wyznają, co by zmienili, jak inaczej przeżyliby swoje życie, jest czymś, co daje mi inną perspektywę w życiu i co mnie uczy tej perspektywy. Uczy, że czasami coś się kończy. Życia bez śmierci nie można przeżywać. To pewnik, że żyjąc, umrzemy. Taka perspektywa porządkuje.

To nie jest łatwe doświadczenie.

Tak, ale straty są wpisane w nasze życie. Biegniemy, wydaje się nam, że jesteśmy mocni, silni, ale czasem przychodzi choroba czy sytuacje, w których czujemy się bezradni. Bardzo nie lubimy tego uczucia. Nikt nie lubi czuć się bezsilny, ale przecież jest to doświadczenie, które stanowi część naszego życia. Przyjęcie, że tak jest, że nie jesteśmy bogami w naszym życiu, że nie mamy nad wszystkim kontroli, jest bardzo istotne. Ważne, by dopuścić też tę część, która jest czasami bezradna, bezsilna, która nie wie, która potrzebuje zaopiekowania, odpuszczenia, pozostawienia niezałatwionych spraw. Śmierć zmienia wszystko w życiu tych, którzy odchodzą, ale wiele zmienia też w życiu tych, którzy zostają. Ci, którzy zostają, też doświadczają śmierci, tych, którzy odeszli. To jest ludzkie. Czujemy ból, stratę. Pozwolenie sobie na żałobę, na odżałowanie, przeżycie straty jest niesamowicie ważne w każdym przypadku.

Jesteś psychoonkologiem, towarzyszysz tym, którzy przygotowują się do śmierci, ale wspierasz też tych, którzy pokonali ciężką chorobę. To też ważne lekcje?

Niesamowicie. Dzięki nim inaczej patrzę na bycie z rodziną, z bliskimi, na pracę. Osoby, które dostają drugą szansę, zadają sobie pytanie, czy chcą żyć tak, jak żyły. I często mówią, że zdecydowanie nie. Często w tym czasie pojawiają się pytania o Pana Boga. Zmienia się też przeżywanie wiary. Bez Boga trudno się umiera, ale też trudno się żyje. W czasie choroby wiele osób prowadzi negocjacje, składa obietnice, targuje się o każdy dzień. Często ich wiara dojrzewa i z dziecięcej przeradza się w dużo dojrzalszą. To jest obszar niesamowitego doświadczenia. Te osoby uczą się cieszyć małymi rzeczami, celebrować życie, a nie przez nie przebiegać. Każdą chwilę zachowują jak zdjęcie. Czerpią z zachwytem, dziękują, że to życie jest.

A Ty jak wyobrażasz sobie moment stanięcia przed Panem?

Jestem człowiekiem pytań. Im jestem starsza, tym więcej pytań się we mnie rodzi. Myślę, że gdy stanę przez Najwyższym, będę Mu chciała zadać je wszystkie. Ale może być i tak, że tam już nie będzie potrzeby, by pytać.

Jakoś nie potrafię sobie wyobrazić Ciebie bez pytań. Ty nawet w niebie będziesz pytać, jak można pomóc. W tym roku znalazłaś się w gronie osób, które otrzymały wyróżnienie Miłosierny Samarytanin. Służbę drugiemu człowiekowi masz wpisaną w naturę.

Dziękuję. Coś w tym jest. Bycie przy drugim człowieku jest dla mnie ważne. Wyznaję zasadę, o którą proszą pacjenci: pomóż mi, wysłuchaj mnie, zostań ze mną. To jest moje. Zawsze mnie zachwycał, zaciekawiał człowiek. Starałam się nie oceniać, a słuchać, co ten człowiek ma do powiedzenia, jaka jest historia jego życia, dlaczego jest w tym miejscu, co przyczyniło się do tego, że tak, a nie inaczej coś przeżywa. Ujmuje mnie zawsze, ile potencjału jest w każdym człowieku.

Zapytam jak terapeuta. Co Ci robi to wyróżnienie?

Do końca jeszcze nie wiem, co mi to robi, ale muszę przyznać, że postawa Samarytanina zawsze mnie zachwycała. Jest dla mnie niedościgniona. To pewien ideał, który warto wcielać w życie. Ogromne wyzwanie w byciu człowiekiem.

Dużo pracujesz, rozdajesz się innym. Gdzie ładujesz swoje baterie? Gdzie jest Twoje źródło?

Jest nim Eucharystia i moi bliscy: mój mąż, moje dzieci. Ważne jest dla mnie to, że ich oczami mogę spojrzeć na siebie. Ważni są też przyjaciele. Można powiedzieć, że wszyscy oni są moimi samarytanami, bez których świat byłby ubogi.

Kiedy rozmawiamy o śmierci, mam wrażenie, że życie i śmierć traktujesz jak bliźniaczki.

Coś w tym jest. Mam to szczęście, że widziałam wiele pięknych śmierci. Wiele razy czułam, że jest to płynne przejście do życia. Droga, która nie ma końca.

Dostępna jest część treści. Chcesz więcej? Zaloguj się i rozpocznij subskrypcję.
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.