- Jezusa i Ewangelii nie można wykreślić z życia polskiego, bo się poniesie stratę - mówił podczas uroczystej Eucharystii abp Józef Michalik.
W Narodowe Święto Niepodległości, w które przypada także patronalne święto diecezji, ulicami Łowicza przeszła procesja z relikwiami św. Wiktorii. Na Starym Rynku zawierzono Bogu miasto, powiat i diecezję. W centrum obchodów znalazła się Eucharystia, której przewodniczył i homilię wygłosił abp Michalik, senior archidiecezji przemyskiej, były przewodniczący Konferencji Episkopatu Polski. Mszę św. koncelebrowali także abp Władysław Ziółek, arcybiskup senior archidiecezji łódzkiej, bp Marek Marczak i biskupi łowiccy - ordynariusz bp Andrzej F. Dziuba, biskup pomocniczy Wojciech Osial oraz biskupi seniorzy Alojzy Orszulik i Józef Zawitkowski. W Eucharystii uczestniczyli także kapłani z diecezji, włodarze miasta i powiatu, siostry zakonne, poczty sztandarowe szkół i instytucji, a także dzieci przebrane za świętych, które do Łowicza przyjechały z siostrami pasjonistkami.
W katedrze przed Mszą św. jeden z alumnów WSD w Łowiczu przypomniał żywot św. Wiktorii, której święte szczątki umieszczono pod ołtarzem, gdzie sprawowano świętą liturgię. Ordynariusz łowicki, mówiąc o św. Wiktorii, rzymskiej chrześcijance, przywołał jej chrzest, chrzest z wody, ale także chrzest z krwi. - Ona opłukała swe szaty we krwi Baranka i stała się godna bycia świętą i orędowniczką Bożego tronu - mówił bp Dziuba. - Ten jej chrzest z wody skłania nas dziś do wdzięczności za chrzest Polski, naszego narodu, i za chrzest każdego z nas. Patrząc na relikwiarz św. Wiktorii w naszej katedrze, dziękujemy także za 880 lat naszego miasta. Dziś, gromadząc się tutaj, przywołujemy także odzyskanie niepodległości, dar wolności, tej ojczyźnianej, która zawsze obficie wspierana była przez posługę Kościoła, przez ochrzczonych, przez tych, którzy podążają drogami wiary, tak jak św. Wiktoria - mówił bp Dziuba.
Słowo Boże do licznie zebranych wiernych wygłosił abp Michalik, przyznając, że ze szczególnym uczuciem przeżył łowicką procesję, która łączy obchody patronalne ze świętem odzyskania wolności. Kaznodzieja, przywołując życiorys świętej patronki, zauważył, że dziś kryzys czystości przeżywa nie młodzież, ale osoby starsze, tak zwane elity kulturalne, prasowe. - Młodzież stać jest na bardzo wiele, i w starożytności, i dzisiaj. Całą nadzieją Kościoła są ci, którzy potrafią żyć, zwalczając własne słabości i dając świadectwo - mówił w homilii.
Zachęcał wiernych do manifestowania swojej wiary życiem, postawą, słowem, wypełnianiem obowiązków. - Ważne jest to, byśmy nabrali odwagi, byśmy nie bali się być uczniami Chrystusa, żebyśmy byli gotowi do podejmowania trudów, które są potrzebne naszym rodzinom, naszym sąsiadom, ale i naszej ojczyźnie. Dziś, gdy polecamy Bogu nasz kraj, trzeba pamiętać, że na wolność Polski złożył się trud konkretnych ludzi. Nie tylko Józefa Piłsudskiego, ale także Dmowskiego, Paderewskiego, Witosa, Daszyńskiego. Oni wszyscy w sprawie Polski się zjednoczyli, bo wiedzieli, że tak trzeba, że w jedności jest siła.
Omawiając obecną sytuację w Polsce, kaznodzieja krytykował niektórych polityków za poszukiwanie rozwiązań trudnych spraw poza jej granicami. - Każde serce musi się zawstydzić, patrząc, jak niektórzy jadą do ościennych państw, by tam atakować Polskę, by na nią skarżyć. Gdzie w takiej postawie troska o ojczyznę? Nasze sprawy powinniśmy rozwiązywać tu, w Polsce. Nie pomogą nam rozwiązać naszych problemów ani Rosjanie, ani Amerykanie czy Brukselczycy. Drogą wyjścia jest jedność - mówił kaznodzieja.
Biskup podkreślał, że dziś próbuje się nam wmówić, iż prawdziwy postęp osiąga się poprzez odejście od Bożych praw. Mądry człowiek nie odcina korzeni, z których wyrósł. Jeśli korzenie się przytnie, drzewo uschnie. To, kim jesteśmy, to, co dobrego jest w Polsce, jest z Ewangelii, z wierności Bogu i trzeba tę wierność, kulturę i te tradycje zachować.
Po Mszy św. wiele osób podchodziło do ołtarza, by oddać hołd relikwiom św. Wiktorii. W obchodach uczestniczyli nie tylko wierni z Łowicza, ale także sąsiednich miast i wsi. - Jestem bardzo szczęśliwa, że w tym roku mogłam uczestniczyć w tym wydarzeniu - mówi Joanna ze Skierniewic. - Wzruszyłam się kilka razy: na widok tłumu podążającego za relikwiami, a także patrząc na dzieci, które przebrały się za świętych. Wzruszenie nie opuszczało mnie też przy błogosławieństwie i kazaniu arcybiskupa - dodaje.