Ireneusz Barylski wzbudził sensację, wystawiając na aukcji internetowej zmilitaryzowaną wersję malucha.
Na razie pojazd, którego działo powstało z beczki i kawałka rury, a pług ze starego kaloryfera, nie znalazł nabywcy. Samochód całkiem nieźle radzi sobie w walce ze śniegiem, choć prawdziwy chrzest bojowy czeka spychoczołg, gdy warsztat samochodowy pana Ireneusza pokryje większa warstwa białego puchu.
– Zrobiłem go latem, w wolnej chwili. W kolejce do przeróbki czekają kolejne dwa maluchy. Co z nich będzie? Jeszcze nie wiem. Może wyrzutnia rakietowa? – śmieje się I. Barylski, który znany jest również z tego, że pomaga Fundacji Bractwo Rajdowe w organizacji rajdów dla kierowców amatorów.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się