Stare Dobre Małżeństwo zgromadziło na koncercie w Skierniewicach pełną salę widzów.
W piątkowy wieczór 11 października skierniewicka sala w kinie Polonez wprost pękała w szwach. Bilety na koncert grupy wykonującej poezję śpiewaną rozeszły się na pniu, tak, że już na tydzień przed koncertem trudno było dostać miejscówkę. Kilkudziesięciu spóźnialskich siedziało na schodach, ale nikomu nie przeszkadzało to w zasłuchaniu.
Istniejąca od niemal 30 lat formacja w pierwszej połowie koncertu zaprezentowała swą - wydaną we wrześniu tego roku - płytę "Mówi mądrość". Tym razem muzycy - Krzysztof Myszkowski, Roman Ziobro i Bolo Pietraszkiewicz - sięgnęli po poezję pełną pesymizmu.
- Przyszłam na koncert z sentymentu - opowiada Agnieszka Celejewska. - Przez wiele lat zasłuchiwałam się w piosenkach SDM i choć dziś nie włączam ich tak często, nadal lubię utwory z pierwszych płyt. Dlatego zaskoczyły mnie nowe kompozycje, pełne zawodu światem, ludźmi, wręcz dołujące. I nie ukrywam, że pustka po skrzypcach Wojtka Czemplika jest dla mnie bardzo trudna – dodaje słuchaczka.
Druga części koncertu wypełniona była w ogromnej mierze piosenkami do słów Edwarda Stachury i Adama Ziemianina i nie będzie przesadą stwierdzić, że trudno byłoby znaleźć na sali osobę, która ich nie znała, czego dowiodło wspólne śpiewanie. Publiczność nagrodziła muzyków oklaskami na stojąco, za co zespół wykonał dodatkowych sześć kawałków. I niezależnie od tego, czy nowa płyta przypadła do gustu wielu słuchaczom i ilu z nich kupiło ją po koncercie, skierniewickie spotkanie potwierdza tezę, że SDM jest już zespołem legendarnym, który na stałe wpisał się w historię polskiej poezji śpiewanej.
Publiczność wypełniła salę po brzegi, a już na tydzień przed koncertem trudno było kupić bilet
Monika Augustyniak /GN