Przez kilka wieków w tym miejscu modlili się dominikanie. Potem przez 200 lat kompleks budynków w Łęczycy służył za więzienie. W połowie grudnia najstarszy murowany budynek pójdzie pod młotek. Będzie to już trzecia próba sprzedaży zabytkowego obiektu.
Z łęczyckim więzieniem, które ma bogatą historię, związanych jest wiele opowieści, tajemnic i historii mrożących krew w żyłach. Nawet dziś, gdy od opuszczenia jego murów przez ostatniego osadzonego minęło już 7 lat, czuje się tu ciągle mroczny klimat. Na przekraczających jego bramę wrażenie robią mały spacerniak, drzewa okręcone drutem kolczastym i potężne surowe mury. Na parterze zachowała się mała, w pełni wyposażona cela, w której znajdują się piętrowe, metalowe łóżka z siennikami, toaleta, stolik. Odrapane ściany z wpisami mieszkańców potęgują przygnębienie.
– Łęczyckie więzienie należało do najcięższych w kraju – mówi Janusz Jankowski, kierownik Wydziału Promocji Starostwa Powiatowego w Łęczycy. – Z tego miejsca nikomu nie udało się uciec, pomimo podejmowanych prób. Niektóre z nich zakończyły się tragicznie. Tak, jak w przypadku trójki więźniów, którzy postanowili się podpalić, licząc, że w ten sposób uda im się uciec. Niestety, dwóch z nich nie udało się uratować. Do dziś na posadzce znajdują się ślady tego zdarzenia.
Drut kolczasty i ostre kolce znajdujące się na ścianach i drzewach to pozostałość po proteście jednego z więźniów, który dwa dni spędził na kominie.
Poznając historię łęczyckiego Zakładu Karnego, można dowiedzieć się, że w jego murach za długi osadzono Jana Konopnickiego, męża pisarki, która w tym czasie haftowała sztandary. W jego celach przebywali także Mieczysław Moczar i Władysław Gomułka.
Pan Mieczysław w murach łęczyckiego więzienia spędził kilka lat. – Paradoksalnie to tu postanowiłem całkowicie zmienić swoje życie. Pobyt tu był tak trudny, że przywoływałem go zawsze, gdy pojawiała się pokusa pójścia na skróty. Kiedy, mając już swoje lata i kawał dobrego życia za sobą, usłyszałem, że więzienie można zwiedzać, jeszcze raz chciałem poczuć klimat, który sprawił, że stałem się lepszym człowiekiem.
W surowych murach w ciągu 200 lat kary odbywali nie tylko groźni przestępcy, ale także buntownicy i ofiary różnych systemów. W czasie II wojny światowej na wywózkę do obozów koncentracyjnych czekali tu łódzcy Żydzi. Podczas stanu wojennego w jedną noc wywieziono część więźniów. Ich miejsce zajęli internowani działacze „Solidarności”. W karcerze wiele dni spędził m.in. Władysław Frasyniuk.
– Nie zachowała się pełna dokumentacja tego zakładu. Jedno jest pewne – miejsce to jest od lat inspiracją dla artystów i filmowców. To z naszej bramy wychodził Henryk Kwinto, opuszczając więzienie. U nas także swoją nagrodę odebrała filmowa Papusza. Kręcono tu też wiele etiud filmowych i teledysków. W więziennych murach odbywały się również przeglądy muzyczne, koncerty i warsztaty. Niektórzy artyści pozostawili po sobie trwałe ślady. Jeden z nich widoczny jest na zewnętrznych murach, które dziś pełne są graffiti. W czasie, gdy zmarł król popu Michael Jackson, w Łęczycy trwał jeden z projektów artystycznych. Dowiedziawszy się o śmierci muzyka, czterech artystów w nocy wymalowało jego wizerunek, który można oglądać do dziś – opowiada J. Jankowski.
Obecnie zabytkowy obiekt, którego administratorem jest łęczyckie starostwo, należy do Skarbu Państwa. Z powodu braku pieniędzy na jego zagospodarowanie, wojewoda łódzki wydał zgodę na jego sprzedaż. Samorządowcy mają nadzieję, że uda się znaleźć inwestora, który będzie umiał wykorzystać także jego potencjał historyczny. Póki co, po dwóch przetargach obiekt nie znalazł nabywcy. Trzeci zaplanowano na 17 grudnia.
Więcej w papierowym wydaniu „Gościa Łowickiego” nr 48 z datą 1 grudnia.