Do ufundowanego przez hrabiego Kazimierza Krasińskiego i jego żonę Annę z Ossolińskich kościoła w Radziejowicach od lat chętnie zaglądają muzycy, malarze, aktorzy. Przychodząc tam, wzrok kierują na Ukrzyżowanego.
Poszukując informacji na temat kościoła w Radziejowicach, można natrafić na pewną trudność. W różnych miejscach pojawiają się rozbieżne daty erygowania parafii. Większość źródeł podaje, że została ona ustanowiona przez metropolitę warszawskiego abp. Wojciecha Skarszewskiego w 1826 roku. Wśród historyków są jednak i tacy, którzy twierdzą, że została erygowana w 1787 r. Za tą hipotezą miałby przemawiać dekret abp. Szczepana Hołowczyca z 20 grudnia 1821 r., w którym kościół w Radziejowicach nazywany jest parafialnym. Wcześniej Radziejowice były filią parafii Mszczonów.
Z herbami rodów
Obecna świątynia, którą wzniesiono z fundacji Anny z Ossolińskich, Kazimierza Krasińskiego, oboźnego wielkiego koronnego, i Józefa Wawrzyńca Krasińskiego, senatora i kasztelana Królestwa Polskiego, została wzniesiona w latach 1820–1822. Zbudowana według projektu Jakuba Kubickiego, nadwornego architekta króla Stanisława Augusta Poniatowskiego, uważana jest za arcydzieło mazowieckiego klasycyzmu. W bryle kościoła o ośmiobocznym kształcie można doszukać się podobieństw z samą bazyliką św. Piotra w Rzymie. Równie piękne jest wnętrze kościoła. Na uwagę zasługuje ołtarz główny z dużą figurą Chrystusa Ukrzyżowanego, który od lat wysłuchuje zanoszonych do niego modlitw, czego potwierdzeniem są wota wokół krucyfiksu. Wrażenie robią także boczne ołtarze, pokryte iluzjonistycznymi malowidłami poświęconymi Matce Bożej i Najświętszemu Sercu Jezusa. Poniżej wyraźnie wyodrębnionych kolumienek warto zwrócić uwagę na malowidła herbów fundatorów kościoła – topór rodu Ossolińskich i Ślepowron Krasińskich. Prawdopodobnie oba boczne ołtarze pochodzą z pierwszego drewnianego kościoła. Wystroju świątyni dopełniają zdobiona ambona, chrzcielnica, liczne obrazy religijne, epitafia i ozdobne żyrandole.
Każdy tak samo ważny
Modląc się w podmszczonowskiej świątyni, koniecznie trzeba zwrócić uwagę na stare organy, których odrestaurowaniem zainteresowała się odwiedzająca parafię sławna śpiewaczka operowa Teresa Żylis-Gara. Sama zorganizowała koncerty i aukcje, z których pieniądze przeznaczyła na remont instrumentu. – Nasze organy są XIX-wiecznym zabytkiem, na którym podobno niezbyt łatwo się gra – mówi ks. Waldemar Okurowski, proboszcz. – Jak zapewniali mnie obdarzeni dużymi umiejętnościami organiści, instrument ten od grającego wymaga umiejętności i doświadczenia. W rękach sprawnych wirtuozów nie tylko wydaje piękne dźwięki, ale sprawia wrażenie jakby żył, oddychał. Pisząc o radziejowickiej świątyni, przy której w XIX w. została wzniesiona klasycystyczna dzwonnica, trzeba powiedzieć o jeszcze jednej cennej rzeczy. Walorem tego miejsca jest atmosfera tu panująca, która sprawia, że każdy wchodzący niemal natychmiast czuje się jak u siebie w domu. – Tu każdy jest mile widziany i oczekiwany – zauważa Anna Drążkiewicz, której nie dziwi, że do pięknego kościoła, do którego prowadzi aleja lipowa, często zaglądają artyści. Justyna Steczkowska, Marcin Daniec, Alina Janowska, a także muzycy spotykający się w położonym nieopodal kościoła Domu Pracy Twórczej przychodzą tu jak zwykli parafianie. Bez wątpienia na taki stan rzeczy wpływ ma postawa, a szczególnie otwartość proboszcza. Do dziś parafianie wspominają sytuację, kiedy jedna z dziewczynek podczas Mszy św. podeszła do ks. Waldemara, by przekazać mu bardzo ważną wiadomość – że rano jej kotka urodziła kocięta.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się