Reklama

    Nowy numer 11/2023 Archiwum

W Warszawie byłoby to niemożliwe

– Chcielibyśmy, aby za sprawą naszego projektu o strajku usłyszała cała Polska, może nawet świat. W filmie widać nie tylko historię sprzed lat, ale też ogromną pracę, pasję, zaangażowanie społeczne, patriotyzm lokalny, cierpliwość i wielkie serce współczesnych żyrardowian – mówi Jacek Czubak.

Wielu osobom Żyrardów kojarzy się przede wszystkim z odpadającymi cegłami i przemocą na brudnych ulicach. Są i tacy, którzy uważają, że tym, co określa miasto, jest jego historia, ze strajkiem szpularek na czele. I to na tym wydarzeniu sprzed 130 lat oparto pełnometrażowy film „Strajk szpularek – historia prawdziwa” zrealizowany przez mieszkańców Żyrardowa, który ma szansę stać się nową wizytówką miasta. To, co w 1883 r. zjednoczyło pracownice i pracowników fabryki lniarskiej, dziś na nowo połączyło żyrardowian.

Może film?

W kinie Len, gdzie 24 stycznia odbyła się premiera „Strajku szpularek”, już na dwie godziny przed seansem wyczuwało się podekscytowanie. I nic w tym dziwnego, bo film jest wynikiem ponad 5-miesięcznej pracy blisko 200 osób, z których żadna nie wzięła za swój udział nawet złotówki. Pomysłodawcą tak szalonego przedsięwzięcia jest Jacek Czubak, który wraz ze Stowarzyszeniem Fabryka Feniksa podjął się realizacji filmu. – Od kilku lat ze stowarzyszeniem wystawialiśmy inscenizację strajku w żyrardowskiej fabryce lniarskiej – opowiada pan Jacek. – W ubiegłym roku, z racji 130. rocznicy, postanowiliśmy zrobić tak wielkie przedstawienie, by zostało wpisane do Księgi Rekordów Guinnessa. Jednak zabrakło nam pieniędzy. Pomyślałem, że wobec tego nakręcimy film – śmieje się radny, który przyznaje, że to przedsięwzięcie było znacznie droższe niż planowane pierwotnie przedstawienie. Ten z pozoru niewykonalny pomysł spodobał się wielu osobom, dzięki czemu w październiku ub.r. ruszyły zdjęcia do filmu opisującego jeden z pierwszych na świece strajków zainicjowanych przez kobiety, a także największe starcie zbrojne z wojskiem carskim po powstaniu styczniowym, w którym uczestniczyło ponad 8 tys. robotników. Na planie filmowym znalazł się tylko jeden zawodowy aktor – pochodzący z Żyrardowa i zaprzyjaźniony ze Stowarzyszeniem Fabryka Feniksa Jarosław Gajewski, dyrektor artystyczny Teatru Polskiego. Pozostałe role odegrali mieszkańcy. – To była świetna zabawa! – zapewnia 18-letnia Sylwia Chojnacka, odtwórczyni głównej roli kobiecej. – Na planie spotykali się ludzie od 4 do 60 lat, a czuliśmy się jak jedna wielka rodzina. Praca z takimi ludźmi to przyjemność.

Dołożyli swoje 3 grosze

W realizację filmu zaangażowali się nie tylko członkowie stowarzyszenia, ale też jego serdeczni przyjaciele. Pan Jacek wymienia długą listę „ludzi dobrego serca”: biura, fabryki, drobnych przedsiębiorców. Każdy pomagał, jak mógł. Reżyserem, montażystą i scenarzystą był Jarosław Szarski, scenariusz napisała Justyna Żak, pracownik żyrardowskiego muzeum. Patronat honorowy nad filmem objęli starosta powiatu i prezydent Żyrardowa, mecenasem filmu została Stara Przędzalnia Sp. z o. o. Fryzjerka Kinga Kacprzak uczesała aktorów do sceny balowej i sama w niej zagrała. – Kiedy Dagmara Fiszer, jedna ze współorganizatorek, poprosiła mnie o pomoc, nie wahałam się ani sekundy – opowiada pani Kinga. – Po pierwsze to niesamowita przygoda i niezapomniana zabawa. Jeszcze nigdy nie czesałam aktorów! Razem z koleżankami oglądałyśmy muzealne zdjęcia, na których widać fryzury z XIX w. To był dobry moment na sprawdzenie swoich umiejętności. Poza tym jak mogłabym nie zaangażować się w inicjatywę tak ważną dla naszego miasta? W pracy słyszałam, jak wiele osób, zwłaszcza młodych wkłada w film swoje serce i swój czas za nic. Widziałam też, jak wiele nerwów kosztuje to organizatorów, którzy dopiero na napisach końcowych premierowego seansu odetchnęli. To niesamowite, że na strajku sprzed 130 lat stworzyliśmy nową historię naszego miasta – twierdzi. Jarosław Siekiera przygotował choreografię do walca wiedeńskiego. – Ćwiczyliśmy przez cztery weekendy, zagrałem też w jednej scenie. Od razu zgodziłem się pomóc. Bardzo lubię Żyrardów, ludzi, których w nim spotykam. Pomysł filmu był fantastyczny! To piękne, że ludzie potrafią się zjednoczyć i tak zaangażować, by stworzyć pełnometrażowy film o historii miejsca, z którego pochodzą. W Warszawie, gdzie mieszkam, byłoby to niemożliwe, tam wszystkim rządzi pieniądz – opowiada pan Jarosław. Kolejne seanse odbędą się 2 i 8 lutego z żyrardowskim kinie Len.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Reklama

Zapisane na później

Pobieranie listy