To był szok. Proboszcz rawskiej parafii na oczach wiernych stał się Afroamerykaninem i zaczął chodzić po wodzie.
W sobotę 8 lutego parafia pw. Niepokalanego Poczęcia NMP w Rawie Mazowieckiej na terenach Miasteczka Krwi Chrystusa w Chrustach wraz z mieszkającymi tak siostrami zorganizowała kulig parafialny. Wspólna zabawa, w której wzięły udział całe rodziny, została poprzedzona modlitwą. Przy drewnianym krzyżu odmówiono Koronkę do Bożego Miłosierdzia.
Piękna, słoneczna pogoda zachęcała do zabawy i szaleństw na świeżym powietrzu. Z minuty na minutę robiło się coraz ciekawiej. Na oczach zgromadzonych wiernych ks. Bogumił Karp, proboszcz rawskiej parafii, nagle stał się Afroamerykaninem, który, nie zważając na kałuże, przewodził zabawie. Burza czarnych kręconych włosów na jego głowie wywołała zachwyt parafian, którzy natychmiast przyłączyli się do zabawy animowanej przez wodzireja. Przy dźwiękach muzyki m.in. przeciągano linę, rozegrano mecze w piłkę nożną, a także rozgrzewano się ciepłą herbatą, pysznym bigosem i kiełbaskami z ogniska.
Poza kuligiem było także wiele innych atrakcji, jak choćby przeciąganie liny
Agnieszka Napiórkowska /GN
Niemałą atrakcją był kulig, na który decydowały się jedynie osoby o mocnych nerwach i wielkiej wierze. Padający bowiem w nocy deszcz rozpuścił niemal cały śnieg, którego dzień wcześniej na tym terenie nie brakowało. Dla śmiałków, do których należał także ksiądz proboszcz, nie miało to jednak znaczenia. Trzymając się sań, ślizgali się po resztkach śniegu, błota, a nawet wody. – To było prawdziwie ekstremalne doświadczenie. Ale czego się nie robi dla integracji parafii – mówi z uśmiechem ks. Bogumił Karp, który po zakończonym kuligu miał buty pełne wody. – Cieszę się, że mimo braku śniegu nasza wspólna zabawa doszła do skutku. Bardzo zależy mi na tym, aby nasza wspólnota parafialna spotykała się ze sobą jak najczęściej. By obok Mszy św. były też elementy zabawy. Dziś ludzie mają tendencje do zamykania się we własnych mieszkaniach, w swoim świecie. Organizując tego typu imprezy, chcemy to przełamać i zarówno w kościele, jak i poza nim zarażać innych entuzjazmem wiary – dodaje.
Założony cel, zdaniem parafian, został osiągnięty. Przybyli na kulig nie tylko doskonale się bawili, ale także chętnie ze sobą rozmawiali. – Dawno nie bawiłam się tak rewelacyjnie – mówi Jolanta Galińska. – To była naprawdę superimpreza. Po kuligu jeszcze nie ochłonęłam. Śnieg, błoto, kamienie i kałuże wody to przygoda, jakiej nie da się przeżyć przed telewizorem czy komputerem – chwali pani Jolanta.
Wiele inwencji twórczej wykazały także siostry Misjonarki Krwi Chrystusa, które z zapałem i niebywałą siłą ciągnęły linę, a nawet pokazały się w niecodziennym nakryciu głowy.