W mundurze Najjaśniejszego Pana

– Widzisz, Jurij, nasi dziadowie zabijali się wzajemnie, a my jutro będziemy do siebie strzelać, potem się pozbieramy, zrobimy misiaczka, wypijemy kielicha i dalej będziemy przyjaciółmi – mówił do ukraińskiego kumpla po fachu Jacek Słupski.


Monika Augustyniak

|

Gość Łowicki 37/2014

dodane 11.09.2014 00:00
0

Dobrze mieć swojego bzika. Młodych uchroni to przed nudą i robieniem głupot, starsi mniej odczują upływ lat. Idealnie jest, jeśli pasja łączy pokolenia, scala rodzinę. O tym wiele mógłby opowiadać Jacek Słupski, rekonstruktor historyczny, który od wielu lat zabiera 14-letniego syna Maćka w różne zakątki Polski, by w austro-węgierskich mundurach odtwarzać kolejne bitwy stoczone przez naszych przodków. Dla nich to nie tylko świetna przygoda i nowe przyjaźnie, ale też zdobywanie wiedzy, a nade wszystko chęć ukazania, jakim absurdem jest wszelka przemoc, a zwłaszcza wojna.


Dziękujemy, że z nami jesteś

To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.

Czytasz fragment artykułu

Subskrybuj i czytaj całość

30 dni

już od 19,90

Poznaj pełną ofertę SUBSKRYPCJI

Masz subskrypcję?
Kup wydanie papierowe lub najnowsze e-wydanie.
1 / 1
oceń artykuł Pobieranie..