Uroczystości patronalne. Po raz kolejny na spacer ulicami Łowicza wyszła Rzymianka Wiktoria. Towarzyszyli jej dostojnicy kościelni, kawalerowie odziani w purpurę i ludność różnych stanów i profesji.
Za każdym razem, gdy pojawia się w łowickich kościołach, a później na ulicach miasta w srebrno-złotej „szacie”, bogato zdobionej finezyjnymi ornamentami, wywołuje poruszenie. I trudno się temu dziwić. Dla jednych jest orędowniczką, dla innych bohaterką, a nawet przyjaciółką. Bez względu na stopień zażyłości, wszyscy zgodnie potwierdzają, że spotkanie z nią jest zawsze zachętą do większej wierności i bliskości z Bogiem.
Męczeństwo i zwycięstwo
Tradycyjnie już uroczystości ku czci św. Wiktorii, patronki Łowicza i diecezji, odbyły się 11 listopada, w Narodowe Święto Niepodległości. Jak co roku, poprzedzone zostały peregrynacją relikwii świętej po wszystkich kościołach łowickich. Centralne uroczystości rozpoczęły się od krótkiego nabożeństwa w kościele Świętego Ducha. Po nim procesja z relikwiami św. Wiktorii wyruszyła ulicami miasta. Relikwiarz nieśli m.in. klerycy, nauczyciele, uczniowie, władze miasta i powiatu. Na Starym Rynku za ojczyznę i miasto modlili się starosta i burmistrz, zaś ordynariusz bp Andrzej F. Dziuba udzielił błogosławieństwa relikwiami na cztery strony świata. Po zakończeniu procesji w katedrze łowickiej została odprawiona Msza św. W tym roku, oprócz 3 łowickich biskupów, celebrę sprawowali także abp Władysław Ziółek i abp Tadeusz Gocłowski, który w homilii podkreślił niezwykłość nie tylko patronki diecezji, ale także fakt połączenia dwóch uroczystości. Wspólnym mianownikiem obu, jak mówił kaznodzieja, są męczeństwo i zwycięstwo.
– Kiedy Łowicz otrzymał relikwie tej męczennicy, stała się ona wówczas, chciałoby się powiedzieć, treścią, własnością, komentarzem, wizją tego miasta. Męczeństwo i zwycięstwo. Tym darem były relikwie – mówił abp Gocłowski, który podkreślał, że męczennica czasów pogańskich, rzymskich, weszła na zawsze, a zwłaszcza od utworzenia w 1992 roku diecezji łowickiej, do historii Łowicza i całej diecezji. Przypominając jej męczeństwo, kaznodzieja podkreślił, że od nas dziś nie żąda się odstępstwa od Chrystusa wprost. Bronić jednak trzeba nieustannie prawego sumienia, bronić fundamentalnych wartości, takich jak życie nienarodzonych, trwałość i nierozerwalność małżeństwa, bronić tożsamości własnego narodu.
Imię dla córki
Uroczystości ku czci św. Wiktorii dla wielu były okazją do bliższego poznania jej życiorysu. – Kiedy usłyszałam list biskupa zapraszający na uroczystości, poczułam pragnie uczestnictwa w tym wydarzeniu. Czułam, że to zaproszenie jest skierowane do mnie – mówi Leokadia Gałecka ze Skierniewic, która, modląc się przed relikwiami świętej, prosiła ją, by ta upraszała jej u Boga umiejętność oddania Mu się bez reszty. Pani Leokadia i jej koleżanka Jadwiga Fijołek postanowiły także więcej dowiedzieć się o patronce diecezji. Zadanie nie będzie łatwe, gdyż spisane żywoty św. Wiktorii nie obfitują w wiele wydarzeń z jej życia. Wiadomo, że urodziła się w Rzymie za panowania cesarza Decjusza. Wiemy, że jej rodzice byli chrześcijanami. Oni też wybrali jej narzeczonego, którym był patrycjusz Eugeniusz. Chłopak nawet podobał się Wiktorii. Zasadniczym „ale” było to, że był poganinem. Wiktoria, nie mogąc go przekonać do wiary, postanowiła, że jedynym jej oblubieńcem będzie Chrystus, a jej stanem – dziewictwo. Po tym oświadczeniu Eugeniusz wywiózł ją do swojej posiadłości, mając nadzieję, że tam zmieni zdanie. Tak się nie stało. Wówczas narzeczony wydał ją sędziemu, ujawniając, że jest chrześcijanką. Zapytana o wiarę w Chrystusa, potwierdziła, za co została ścięta mieczem.
– Poznając bliżej życiorys świętej, od razu poczułam z nią jakąś szczególną bliskość – opowiada Paulina Kucińska, dziewica konsekrowana. – Święta Wiktoria jest mi bliska ze względu na drogę powołania, którą obrałam. Jej wierność Chrystusowi jest dla mnie wzorem. Też – tak jak ona – chciałabym być Mu oddana, posłuszna. Dziś nikt nie oczekuje ode mnie takiej heroiczności, ale każdego dnia o wiarę trzeba walczyć i głosić Chrystusa. Mogę powiedzieć, że jest ona taką moją duchową koleżanką. Ona mnie uczy codziennego umierania dla świata. Wstawiennictwa świętej dziewicy i męczennicy co roku w kościele Świętego Ducha przyzywa tamtejszy proboszcz ks. Władysław Moczarski. – Jesteśmy tymi szczęściarzami, u których św. Wiktoria podczas spaceru po kościołach łowickich zatrzymuje się najdłużej. Z naszej świątyni rusza także w procesję ulicami miasta. Na jej przyjście czeka się tu jak na odwiedziny kogoś bliskiego. I choć na co dzień częściej przyzywamy wstawiennictwa pochodzącej z parafii bł. Bolesławy Lament, to o Wiktorii nie zapominamy. Bardzo wiele osób swoim córkom nadaje jej imię – wyjaśnia ks. Władysław. •
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się