Wieczorem 7 grudnia w Wyższym Seminarium Duchowne zabrzmiał "Akatyst ku czci Bogurodzicy". Wspólnota seminaryjna rozpoczęła obchody święta patronalnego.
Nad łowickim seminarium czuwa Niepokalana. Szczególnym dniem uwielbienia Maryi jest dla kleryków i ich przełożonych uroczystość Niepokalanego Poczęcia NMP.
W wigilię uroczystości razem z nimi świętują wierni, którzy uczestniczą w akatyście - nabożeństwie maryjnym. To stara forma modlitwy. Wywodzi się z liturgii Kościoła wschodniego. Treścią śpiewanego na stojąco hymnu jest pochwała Jezusa, Matki Bożej i świętych. "Akatyst ku czci Bogurodzicy" po przetłumaczeniu na łacinę stał się niemal wzorcowym dla Kościoła zachodniego i wywarł wielki wpływ na pobożność maryjną w średniowieczu.
Zgromadzeni w kaplicy seminaryjnej w niedzielny wieczór usłyszeli Akatyst śpiewany po polsku przez scholę WSD pod kierunkiem ks. Roberta Bernagiewicza. Dzięki śpiewnikom mogli przyłączyć się do śpiewania, a w zasadzie modlitwy, bo jak podkreślił na zakończenie nabożeństwa rektor seminarium ks. Sławomir Wasilewskim - to nie był koncert. Rektor podziękował wszystkim za przybycie, w tym biskupom łowickim - ordynariuszowi bp. Andrzejowi F. Dziubie, bp. seniorowi Alojzemu Orszulikowi i bp. seniorowi Józefowi Zawitkowskiemu.
- Wypowiadane śpiewem słowa próbowały nam pokazać, co Bóg może uczynić z człowieka. Pod jednym warunkiem. Człowiek musi odpowiedzieć tak, jak Maryja: "Oto ja, służebnica Pańska". Wówczas Bóg nie jest niczym powstrzymywany w obdarowywaniu. Cieszymy się, że mogliśmy uwielbić Bogurodzicę, zachwycać się Jej życiem i posługą - mówił bp Dziuba, który udzielił wszystkim błogosławieństwa. Na koniec zabrzmiała jeszcze jedna pieśń maryjna. "Bogurodzicę" odśpiewał bez wyjątku każdy, kto był w kaplicy.
Na parkingu seminaryjnym można było dostrzec samochody z różnymi rejestracjami. Akatyst przyciągnął nie tylko łowiczan. Autokarem przyjechała grupa z parafii św. Katarzyny w Witoni. W większości kobiet. Inicjatywa wyjazdu wyszła od wikariusza ks. Sebastiana Antosika. - Treść akatystu zrobiła na mnie wrażenie. Trwał godzinę, ale nie wiadomo nawet, jak szybko nam czas upłynął - mówi Mariola Kobus. - To było piękne wykonanie. Dla mnie to forma przygotowania przed Bożym Narodzeniem. Na akatyście byłam drugi raz i jeśli dożyję, to pojawię się za rok. Namawiałam i będę namawiać na przyjazd tutaj innych - dodaje Jadwiga Borak.