Zegar łowickiej katedry ma się całkiem dobrze. Co kwadrans przypomina o upływie czasu, choć ostatnio zdarzyły mu się chwile słabości.
Umieszczony w dzwonnicy dawnej kolegiaty został uruchomiony 17 września 1984 r. Za pierwowzór łowickiego zegara posłużył ten na Zamku Królewskim w Warszawie. Nie jest to jednak dokładna kopia, bo konstruktorzy warszawskiego zegara postanowili, że ma to być dzieło niepowtarzalne i wszystkie plany zdeponowali w archiwum zamku.
Wśród osób zaangażowanych w projekt był konstruktor mgr inż. Marek Górski. - Powstały także plany mniejszego mechanizmu, wzorowanego na zamkowym zegarze, które mogą być wykorzystywane w budowie zegarów z biciem, co kwadrans czy godzinę lub takich, które przesuwają tylko wskazówki na tarczy - mówi M. Górski.
Pierwszy taki mechanizm trafił do polskiego kościoła na wzgórzu Kahlenberg, z którego Jan III Sobieski kierował bitwą pod Wiedniem. Kolejny - do Zamku Książąt Pomorskich w Szczecinie. Skąd zatem podobny w Łowiczu?
Inicjatorem umieszczenia zegara wybijającego godziny i kwadranse był bp Józef Zawitkowski. Gdy był jeszcze proboszczem parafii kolegiackiej, zgłosił się do inż. Górskiego.
- Mieszkam w Pruszkowie, a bp Zawitkowski był swego czasu proboszczem w warszawskich Gołąbkach. To tuż obok. Znaleźliśmy więc wspólny język - mówi M. Górski.
Zbudowaniem i zainstalowaniem zegara zajęli się: konstruktor oraz Jan Goraj, nieżyjący już mistrz zegarmistrzowski z Warszawy. Fundatorką była Irena Księżopolska. Tarcze zegara zostały zaprojektowane przez łowiczanina, architekta Stefana Pągowskiego, a wykonane przez mistrza rzemiosł artystycznych Mariana Klabisza z Warszawy.
Zegary mechaniczne instaluje się już bardzo rzadko. Wypierane są przez urządzenia elektryczne. Przez ostatnie 20 lat tylko jedna osoba w Polsce zdecydowała się zamówić zegar mechaniczny w zakładzie M. Górskiego. Historia łowickiego zegara też poszłaby w zapomnienie, gdyby nie to, że... zamilkł i potrzebne były pieniądze na jego remont. Obecny proboszcz parafii katedralnej ks. Wiesław Skonieczny zwrócił się do parafian o sfinansowanie niespodziewanego wydatku. Przy okazji opisał wyjątkowość łowickiego zegara.
Na szczęście nie było to nic poważnego. - Trudno to nawet nazwać awarią. Główny mechanizm zegara był konserwowany i pozostawał w dobrym stanie. Posłuszeństwa odmówiły przekładnie znajdujące się za tarczami, do których był trudny dostęp i w zasadzie od początku funkcjonowania zegara nie przeglądano ich dokładnie. Teraz zostały zdjęte, oczyszczone i zabezpieczone przez ocynkowanie. Ładnych parę lat jeszcze posłużą - mówi inż. Górski.
O dalsze funkcjonowanie zegara można być spokojnym. Pan Marek znalazł już następcę w osobie swojego syna Bartłomieja. Przejrzeli cały mechanizm i dokładnie go zakonserwowali.