Z okazji srebrnego jubileuszu przyjęcia sakry biskupiej wspomnieniami i radością ze znajomości z jubilatem podzielił się abp Damian Zimoń, który był jednym ze współkonsekratorów bp. Józefa Zawitkowskiego.
W specjalnym liście skierowanym do bp. Józefa napisał: „Wspominam serdecznie dzień Twojej konsekracji biskupiej. Rok 1990, 9 czerwca na przyozdobionym rynku, w cieniu katedry, gdzie spoczywa tylu zasłużonych mężów Kościoła. (...) Mam to wszystko żywo w pamięci. Kształtowałeś wiarę ludzi ciężkiej pracy. Ślązacy byli zasłuchani w radosną nowinę mistrza słowa z dalekiego Mazowsza” – napisał abp Damian Zimoń, który chętnie opowiadał także o początkach znajomości z jubilatem.
„Będąc członkiem Komisji Episkopatu Polski ds. Duchowieństwa, po jednej z sesji zapytałem przewodniczącego tej komisji, kogo z księży warszawskich mógłby mi polecić na rekolekcje do kościoła Mariackiego w Katowicach, gdzie byłem proboszczem i dziekanem. On mnie zapytał, czy chcę intelektualistę, czy człowieka od spraw serca. Odpowiedziałem, że my dla ludzi spracowanych potrzebujemy kogoś od serca. Wtedy polecił mi ks. Józefa Zawitkowskiego, który przyjął moje zaproszenie. Od tego momentu nawiązała się między nami pewna serdeczność. Ja zapraszałem go na rekolekcje na Śląsk, a on mnie na poświęcenie kościoła w Gołąbkach, które miało miejsce w stanie wojennym. Do dziś są na Śląsku wierni, którzy wysłuchali wszystkich jego przemówień radiowych. Później, gdy został biskupem, zaprosiłem go do Piekar na pielgrzymkę kobiet. Po latach znajomości zaprosił mnie jako współkonsekratora na swoją sakrę biskupią. Zaproszenie odebrałem jako dowód zaufania i wewnętrznej więzi. Choć dzieliło nas wiele kilometrów, nie przeszkadzało to w utrzymywaniu ciepłych kontaktów. Zawsze zamienialiśmy słowo na Konferencji Episkopatu” – wspomina abp Zimoń.
Arcybiskup senior archidiecezji katowickiej, mówiąc o bp. Józefie, podkreśla pewien fenomen – to, że umiał w trudnych czasach komunistycznego zniewolenia językiem poetyckim głosić kazania patriotyczne. Opierając się na historii, potrafił mówić o życiu codziennym. Głosząc kazania, przyczynił się do znajomości historii ojczystej. „Choć nie był człowiekiem głoszącym kazania biblijne, był swojego rodzaju »rarytasem«. Przybliżał obraz Boga, który był opiekunem człowieka i całego narodu. Pochylał się nad wspólnotą narodu. Wielu ludziom, nastawionym na serdeczną percepcję, bardzo odpowiadały jego nauki. On ma to, czego my tu nie mamy. Jest to serdeczność, bliskość. Przyjeżdżając do nas, zjednywał ludzi pierwszym zdaniem, które brzmiało: „Kochani Ślązacy!”. Zawsze potrafił ocieplić nasz stosunek do Pana Boga. To jest jego język. Nam tego brakuje, dlatego się tu uzupełniamy. U Józia wszystko jest poezją. W czasach, w których istnieje wiele podróbek, ludzie bardzo cenią to, gdy ktoś ma własne oblicze. On ma własny język i sposób wyrażania się” – podkreśla abp Zimoń. Opowiadając o latach przyjaźni, zwraca także uwagę na jeszcze jeden rys wspólny – ogromny szacunek i miłość do własnej matki, z której wyrastają miłość i zawierzenie Maryi. „»Totus Tuus« obaj doskonale rozumiemy” – zaznacza abp Damian.