Nowy numer 39/2023 Archiwum

Mokre oczy strażników

Pielgrzymka Biegowa. – Wyruszając w drogę, miałem coś do powiedzenia swojemu tacie, który zmarł, gdy miałem 22 lata. To była moja forma podziękowań. Biegnąc, wracałem do ważnych wydarzeń i naszych rozmów. To dodawało sił – wyznaje Piotr Czyżewski.

Są ekipą do zadań specjalnych. Na co dzień chronią m.in. porządku w miejscach publicznych, współdziałają w ratowaniu życia i zdrowia obywateli. Nieobce jest im także usuwanie różnego rodzaju awarii technicznych i skutków klęsk żywiołowych. Na ich  głowie jest także ochrona obiektów komunalnych, konwojowanie ważnych dokumentów. Spotykani na drodze budzą respekt i mobilizują do natychmiastowej poprawy. Łódzcy strażnicy miejscy od 8 lat znani są także z niecodziennego sposobu dziękowania swoim rodzicom za trudy wychowania i miłość.

Najpierw dla mam

W 23. numerze „Gościa Łowickiego” na 7 czerwca, opisując pielgrzymkę na Litwę wiernych z parafii św. Katarzyny w Rzeczycy, zachęcaliśmy naszych Czytelników do dzielenia się z nami doświadczeniami z odbytych pielgrzymek. Kolejna relacja niezwykłego pielgrzymowania dotarła do nas spoza terenu diecezji, a dokładnie – z serca archidiecezji. Z Łodzi. Stamtąd bowiem 15 czerwca wyruszyła do Watykanu VIII Pielgrzymka Biegowa Strażników Miejskich i osób z nimi zaprzyjaźnionych. Trwający 9 dni i nocy bieg odbywał się pod hasłem: „W Dzień Ojca do Ojca” i był „przedłużeniem” odbywających się co roku biegów do sanktuariów maryjnych dedykowanych mamom.

– Organizując pielgrzymki na Dzień Matki (bieg non stop w formie sztafety), przez 7 lat dziękowaliśmy naszym mamom za to, że jesteśmy, za trud, jaki włożyły w nasze wychowanie – mówi Radosław Kluska, naczelnik Wydziału Dowodzenia Straży Miejskiej w Łodzi. – Biegiem chcieliśmy także podkreślić, jak bardzo je kochamy. Iskra wyszła od jednej ze strażniczek – Sylwii Badowskiej, która zaproponowała, byśmy pobiegli do Częstochowy. Aby bieganiu nadać głębszy sens, pomyśleliśmy, że zadedykujemy go naszym mamom. Pomysł okazał się strzałem w dziesiątkę. I tak z naszych pragnień i podziękowań zrodziło się hasło: „W Dzień Matki do Matki”. Takich biegów odbyło się już siedem – opowiada pan Radosław.

Po Częstochowie przyszedł czas na Licheń, później na sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Zakopanem, a następnie na sanktuarium Matki Bożej Królowej Bieszczad w Ustrzykach Dolnych, Matki Bożej Studzieniczańskiej w Studzienicznej, sanktuarium Macierzyństwa NMP w Trzebiatowie, wreszcie do sanktuarium Matki Bożej Nieustającej Pomocy w Wadowicach. – Biegnąc z roku na rok coraz dłuższe etapy, zawsze mieliśmy „za mało kilometrów w nogach” – mówi Piotr Czyżewski, naczelnik Oddziału Prewencji łódzkiej Straży Miejskiej. – Niektóre miejsca naszego pielgrzymowania tak mnie urzekły, że stały się ulubionymi miejscami modlitwy. Biegnąc dla mam, większość z nas odczuwała także potrzebę biegu dla ojca. Jesteśmy z pokolenia JPII, dla którego nasz papież jest niepodważalnym autorytetem. Chcieliśmy też uczcić fakt wpisania go do kanonu świętych, więc w tym roku za cel pielgrzymki wybraliśmy Watykan. Przygotowaniem do tego był zeszłoroczny bieg do Wadowic, w których – jak mówił Jan Paweł II – wszystko się zaczęło. W ten sposób połączyliśmy pielgrzymki dla mam z pielgrzymką dla ojców – wyjaśnia pan Piotr.

Autobus z sypialnią i pralnią

Pielgrzymkę biegową strażników miejskich do Watykanu rozpoczęła uroczysta Msza św. koncelebrowana w bazylice archikatedralnej w Łodzi. Przewodniczył jej bp Adam Lepa. Po Eucharystii uczestnicy biegu, ich rodziny i przyjaciele o 21.37 złożyli kwiaty i zapalili znicze przy pomniku św. Jana Pawła II. Tam też odmówili litanię do świętego papieża i odśpiewali Apel Jasnogórski. Na komendę Zbigniewa Kulety, komendanta Straży Miejskiej, rozpoczął się bieg uczestników liturgii do parku Wenecja, gdzie św. Faustynie objawiła się Matka Boża. Stamtąd, zgodnie z planem, została już tylko pierwsza zmiana biegaczy. Po 10 km przybitą piątką pałeczkę przejęła druga, potem trzecia i kolejne. Aż do dziesiątej. W formie sztafety biegacze nieprzerwanie przez 9 dni i nocy pokonali w sumie 1760 kilometrów. Każdy z nich miał w nogach minimum 170 km lub więcej. Rekordzista – Przemek Zakrzewski biegnący po 20, a nawet 30 km – przebiegł ich łącznie 310. Wyznaczona wcześniej trasa biegła przez miasta i wsie, serpentynami w górę i w dół. Przez całą drogę 26 biegaczom, wśród których było 6 strażniczek i 13 strażników, towarzyszyły dwa busy – autobus i samochód-chłodnia „Grocik”. Dodatkowo uczestnikom biegu służyli pomocą także wolontariusze. W sumie całą ekipę, wraz z dwoma kierowcami autobusu, tworzyło 41 osób. Dla wszystkich salonem, sypialnią, suszarnią, pralnią, także miejscem relaksu, a nawet salą konferencyjną był autobus.

« 1 2 »
oceń artykuł Pobieranie..

Wyraź swoją opinię

napisz do redakcji:

gosc@gosc.pl

podziel się

Zapisane na później

Pobieranie listy

Quantcast