Dożynki to doskonała okazja, żeby pokazać to, co ma się najlepszego. Czasami warto jednak zerwać ze zwyczajami.
W parafii św. Rocha w Boczkach ludowe tradycje dawnego Księstwa Łowickiego są silne. Tradycja przodków przekazywana jest młodszym. Potwierdziły to wybory Księżanki i Księżaka Roku. Rok temu zwyciężyła Danuta Kaźmierczak, w tym – Wiktor Dzik. Oboje są z Błędowa, jednej z kilku wsi należących do parafii.
Nie dziwi więc, że gdy w tym roku gospodarzami parafialnych dożynek zostali mieszkańcy tej wsi, to Danuta i Wiktor nieśli wieniec do kościoła. Ubrani w barwne łowickie stroje zwracali na siebie uwagę. Założenie takiego stroju w upalny dzień było nie lada wyczynem. Jest zrobiony z wełny. Trzeba mieć niezłą kondycję, by w nim wytrzymać przy temperaturach przekraczających 30 stopni Celsjusza.
Osób w łowickich pasiakach było więcej. To tradycja. Znalazła się jednak grupa osób, która z nią zerwała. Szły na końcu korowodu. Ubrać się w szare, lniane ubrania podczas dożynek? Tego jeszcze w Boczkach nie było. - Gdy pletliśmy wieniec, wpadliśmy na pomysł, żeby dla odmiany zamiast łowickich wełniaków założyć stroje żniwiarzy. Występują w nich członkowie zespołu "Boczki Chełmońskie". Wypożyczyłam je. Znaleźli się chętni, żeby się w nie ubrać. Nasze stroje regionalne są ładne, reprezentacyjne, ale mieliśmy ochotę pokazać coś innego. Niektórzy nam zarzucali, że to nie wypada. Bo nawet w dawnych, biednych czasach, łowiccy chłopi nie chodzili do kościoła w takich lnianych ubraniach. Chcieliśmy przypomnieć, że kiedyś też się tak ubierano na wsi. Wielu osobom się podobało, a zwłaszcza naszemu proboszczowi - mówi Danuta Dzik, mieszkanka Błędowa i mama Wiktora.
Po Mszy św. przyszedł czas na piknik. Ks. Marek Kania jest proboszczem w Boczkach od kilku lat i nie może się nachwalić swoich parafian, szczególnie tych z rady parafialnej, którzy wzięli na siebie ciężar organizacji imprezy integrującej lokalną społeczność. - Pikniki przy okazji dożynek organizowane już były za mojego poprzednika. Z roku na rok przychodzi tu coraz więcej osób, szczególnie dzieci - było ich bardzo dużo. Specjalnie dla nich ustawiono dmuchane zjeżdżalnie i basen. Był też wodzirej i potrawy z grilla. Zabawa była przednia - mówi ks. Kania.