Na własnej skórze przekonałam się, jak skuteczna jest nasza święta.
– Szukając dla siebie patronki do bierzmowania, przypadkowo natrafiłam na nią. Po zapoznaniu się z jej życiem nie miałam wątpliwości, że chcę nosić jej imię. Kiedy urodziłam córkę, również jej nadałam imię Wiktoria. Wiele razy wspólnie polecałyśmy tej świętej rzymskiej dziewczynie wszystkie nasze sprawy. Od chwili, kiedy dowiedziałam się, że nasza córka zachorowała na jałową martwicę kłykcia przyśrodkowego, nie było dnia, bym za pośrednictwem św. Wiktorii nie szturmowała nieba. Dziś jedna nóżka Wiktorii jest całkowicie zdrowa, co dla nas jest ewidentnym cudem – opowiada wzruszona Edyta Pawlak. – Wiktoria jest dzieckiem, które nigdy się nie poddaje. Każdego dnia nie tylko walczy z chorobą, ale także stara się pomagać innym. W jej przypadku „Wiktoria” naprawdę znaczy „zwycięstwo”.