– Do tego trzeba się urodzić. Jak przyjdzie zima, to chyba bym zwariowała, gdybym tego nie robiła. Potrzebne, niepotrzebne, ale robię – mówi Marianna Pawlak z Brzezin.
Są rejony w Polsce, gdzie tradycja tworzenia ozdób wielkanocnych jest wciąż żywa. Techniki zdobienia jaj, haftowania odświętnych obrusów czy robienie papierowych kwiatów przekazywane są z pokolenia na pokolenie. Takim miejscem jest Rzeczyca i okolice. Z wycinania pięknych wzorów z papieru słynie Maria Zaręba. Nauczyła ją tego mama, ale pani Maria doszła w tym do perfekcji. Wytworzyła nawet swój styl. W odróżnieniu od swojej mamy, nie używa dużych nożyc do strzyżenia owiec.
– Takimi trudno byłoby zrobić dokładne wzory. Dawniej tworzyło się własne ozdoby, żeby udekorować nierówne ściany w chałupach. Wianuszki, serca, pająki nadawały kolorytu. Dziś znajomi żartują, gdy wchodzą do mnie do domu, że twórczyni, a nie ma swoich wycinanek. Ale jajka do święconki są nimi ozdobione – mówi pani Maria. To, co wycina, trafia do innych. Prace M. Zaręby i pozostałych twórczyń z Rzeczycy zdobyły uznanie. Były wielokrotnie nagradzane w konkursach. – To są rzeczy, które mają duszę. Mogą się powtarzać motywy, ale za każdym razem panie próbują to zrobić trochę inaczej – mówi Jacek Zakrzewski, dyrektor Gminnego Ośrodka Kultury w Rzeczycy.
Każda z twórczyń ma swoją specjalizację. Mariana Pawlak z Brzezin lubi robić haftowane i koronkowe obrusy oraz papierowe ozdoby. Z kolei Marianna Pawlak z Sadykierza (zbieżność nazwisk przypadkowa) też haf- tuje, ponadto specjalizuje się w robieniu palm i ozdób z bibuły. Jej znakiem firmowym są pisanki tworzone przez wydrapywanie wzorów na zabarwionej skorupce. W inny sposób pisanki robi Genowefa Kosiacka-Bąk z Rzeczycy. Najpierw woskiem tworzy odpowiedni wzór i umieszcza w zimnym barwniku. W trakcie podgrzewania wosk się rozpuszcza. Te miejsca, które pokrywał, odznaczają się na kolorowej skorupce. Tę technikę stosuje też jej wnuczka Marta. Przyznaje, że lubi to robić, ale inne techniki już jej nie wciągnęły. Zajmują dużo czasu. – Nasze mamy i babcie były pracowite. Moi rodzice brali ślub w 1926 r. Przed Wielkanocą mama dekorowała cały dom. Gdy ksiądz przychodził święcić jajka, to przez godzinę stał, oglądał i podziwiał. Powiedział nawet: „Pani Kosiacka, myślałem, że w przedsionku nieba jestem” – wspomina pani Genowefa. Każdy wzór na jajku, które zdobi, ma swoją nazwę. Tę tradycję przekazała jej mama, także robienia ozdób wielkanocnych na szydełku. Katarzyna Kłopotowska z Rzeczycy nie zalicza siebie do twórczyń ludowych, choć tworzy piękne pisanki. Z prostej przyczyny – jej technika zdobienia jajek jest nowoczesna. Ze strusich czy gęsich wydmuszek tworzy jaja richelieu. Uczyła się na swoich błędach. – Trzeba mieć do tego dużo wyobraźni i cierpliwości. Wykonanie takiego jaja czasami trwa nawet dwa miesiące. Nie można siedzieć przy tym cały czas. Gdy ręce zaczynają drżeć, jajo odkłada się na bok. Dochodzą do tego emocje, bo to jest wypalająca twórczość. Trzeba bardzo dużo z siebie dać – mówi pani Katarzyna.
Wyraź swoją opinię
napisz do redakcji:
gosc@gosc.plpodziel się