Nowy numer 13/2024 Archiwum

Płaskowniki rozgrzane do czerwoności

Niedzielnym pokazem finałowym zakończyły się zawody w wykuwaniu podków, które rozgrywały się w Stadninie Koni Walewice.

Zmagania rozpoczęły się w piątek 22 kwietnia. Wzięło w nich udział ponad 50 uczestników z całej Polski. Wśród nich znaleźli się zarówno weterani wśród podkuwaczy - ci startowali w kategorii open, jak też mniej doświadczeni i początkujący. Dla nich zawody rozgrywały się w kategoriach junior i junior z nauczycielem.

Organizatorami zmagań byli Beata i Dariusz Liszkowie, właściciele sklepu z materiałami podkuwniczymi.

Konkurs polegał na tym, by z rozgrzanego płaskownika wykuć podkowę jak najbardziej zbliżoną do wskazanego przez organizatorów i wykutą wcześniej przez sędziego modelu - innego dla każdej z kategorii.

- Choć zawodnicy mieli godzinę na wykucie podkowy, to czas, w jakim to zrobili, nie miał wpływu na ocenę - mówi Adam Kosakowski, sędzia, mistrz Polski w podkuwaniu koni.

Płaskowniki musiały być rozgrzane do czerwoności   Płaskowniki musiały być rozgrzane do czerwoności
Magdalena Szymańska-Topolska /Foto Gość
Oprócz zawodów odbywały się także wykłady prowadzone przez Michaela Puhla i Jenny Hagen z Niemiec, dzięki którym zawodnicy mogli poszerzać swoją wiedzę na temat podkuwania koni i postępowania w trudnych - z punktu widzenia medycznego - przypadkach. W sobotę podkuto jednego z koni, który miał pęknięte kopyto.

Motywacje zawodników są różne. - W moim przypadku zaczęło się od fascynacji końmi. A po jakimś czasie zainteresowałem się ich podkuwaniem. W zawodach startuję od 2010 roku - mówi Mateusz Szczęsny, zwycięzca w kategorii open.

Wyniki zawodów w poszczególnych kategoriach przedstawiały się następująco:

Open: 1. Mateusz Szczęsny, 2. Michał Kotkiewicz, 3. Artur Wójcik;

Junior: 1. Sławomir Pawłowski, 2. Maciej Zaremba, 3. Grzegorz Koziorowski;

Junior z nauczycielem: 1. Bartłomiej Kmiecik, 2. Tomasz Gawinek, 3. Dariusz Liszka.

W przeszłości zawody te były kilkakrotnie rozgrywane w walewickiej stadninie. Ostatnio w 2012 roku. - Cieszymy się, że mogliśmy tu wrócić - mówi D. Liszka.

« 1 »
oceń artykuł Pobieranie..

Zapisane na później

Pobieranie listy