- To nie sztuka wybudować nowy kościół. Nie sztuka go wyremontować. Sztuka sprawić, by miał w sobie duszę, by był pełen Boga - wyznał, parafrazując znaną piosenkę Alicji Majewskiej, ks. Henryk Linarcik podczas koncertu pieśni sakralnych, zorganizowanego z okazji 125. rocznicy konsekracji świątyni w Rzeczycy.
Trwający rok to dla parafii św. Katarzyny Aleksandryjskiej czas niezwykłych wydarzeń i rocznic. Poza nadzwyczajnym Rokiem Miłosierdzia i1050. rocznicą chrztu Polski, radośnie świętowano tu także kanonizację o. Stanisława Papczyńskiego oraz 125. rocznicę konsekracji kościoła.
Kanonizację wierni ze swoim proboszczem przeżywali w Rzymie. Jubileusz chrztu i konsekracji kościoła świętowano przez dwa tygodnie. Najpierw 11 czerwca Mszę św. dziękczynną odprawił w parafii bp Andrzej F. Dziuba. W Eucharystii razem z biskupem i proboszczem stół Pański otoczyli kapłani pracujący niegdyś w parafii, księża pochodzący z niej, a także obecni sąsiedzi, na czele z ks. dziekanem Janem Widerą.
Podczas liturgii historię kościoła przybliżył zebranym ks. Linarcik. Konsekracji świątyni 11 czerwca 1891 r. dokonał abp Wincenty Chościak-Popiel, metropolita warszawski. O budowie większego, murowanego kościoła zdecydowano po powstaniu styczniowym. Proboszcz Felicjan Pluciński zgromadził wówczas część materiałów, ale do budowy nie doszło. Dopiero kolejny proboszcz Mieczysław Skarżyński zamiar ten w rok zrealizował. Mając 25 tys. rubli własnych, otrzymawszy 75 tys. rubli od ks. Felicjana Trochimowicza, proboszcza z Inowłodza, tysiąc rubli od ziemianina Jaśkowskiego z Chociwia, drewno od dziedzica Rzeczycy Janusza Szweycera, pozostałe pieniądze z podatków nałożonych na ziemian i włościan okolicznych wsi, przystąpił do budowy kościoła. Projekt wykonał architekt Kornel Szretter już w 1888 r., realizował go mistrz budowlany Bernard Kolbuszowski z Tomaszowa, z Ignacym Sicińskim. W 1890 r. rozpoczęto wznoszenie świątyni, obudowując istniejący drewniany kościół. Murowaną świątynię z dwiema wieżami i sygnaturką pokryto blachą. Obiekt wzniesiono w stylistyce historyzmu, o cechach neorenesansu z elementami neobaroku. Okna żelazne sprawili dwaj bracia kapłani Małachowscy, którzy w tej parafii się urodzili. Ojciec kolatorki Piotr Suski, dziedzic dóbr Giżyce, ofiarował tysiąc rubli na wielki ołtarz. Historia parafii sięga jednak zdecydowanie dalej, bo aż do XIV wieku.
Ks. Linarcik zapewnił, że w modlitwach on sam i jego parafianie pamiętają o tych, którzy z miłości do Stwórcy stawiali tu kolejne cegły, budowali ołtarze, układali posadzki, złocili ołtarz, a także o tych, którzy na przestrzeni wieków oddawali tu Bogu chwałę, upraszali łaski, godzinami adorowali Najświętszy Sakrament i którzy "ze swoich serc czynili żywą świątynię Boga". Mówiąc o poprzednikach, ks. Henryk przywołał św. o. Papczyńskiego, ks. Jędrzeja Kitowicza i ks. Tadeusza Pudra.
Po Mszy św. odprawiono nabożeństwo czerwcowe zakończone procesją eucharystyczną wokół kościoła, w której uczestniczyły grupy, zespoły i wspólnoty parafialne. Ostatnim dziękczynnym akordem było wspólne odśpiewaniu "Te Deum".
Dopełnieniem świętowania był koncert pieśni sakralnych "Powrót do źródeł" w wykonaniu Alicji Majewskiej, Włodzimierza Korcza i Strzyżowskiego Chóru Kameralnego pod dyrekcją Grzegorza Oliwy. Artyści przed licznie zgromadzoną 19 czerwca publicznością wykonali pieśni z 4 oratoriów i kilku programów telewizyjnych. W rzeczyckiej świątyni wzruszenie wywoływały m.in. pieśni o świętym Jerzym, "Dotknął nas", "Modlitwa św. Brygidy", "Hymn o św. Jadwidze Królowej", "Często stamtąd długo na mnie patrzy", a także amerykański gospel. Ten ostatni doprowadził do łez W. Korcza. - Po pierwszym akordzie odpadłem. Myślałem, że wybuchnę płaczem. Na mnie muzyka działa straszliwie mocno, a gospel mnie kompletnie rozkłada. A tu wszyscy zaśpiewali doskonale. Podczas koncertu czułem się rewelacyjnie, jako wykonawca i jako słuchacz. Zachwyciła mnie też Alka. No, kto tak w Polsce śpiewa pieśni sakralne, jak ona> - pytał retorycznie.
Niezwykły koncert chwalili zarówno parafianie, jak i goście, którzy do Rzeczycy przybyli m.in. z Łodzi, Warszawy, Konina, Łomży, Skierniewic. Artystów kilka razy nagradzano owacjami na stojąco. Wśród publiczności była m.in. s. Alicja Świerczek, która swoje imię zawdzięcza Alicji Majewskiej. - Mój tata był fanem pani Alicji, dlatego gdy przyszłam na świat, otrzymałam jej imię. W domu dorastałam na jej piosenkach. Od dziecka nuciłam "Być kobietą", "Biały zagiel". Wielką radością była możliwość usłyszenia pani Alicji na żywo. Myślę, że mój tata będzie dumny, kiedy mu powiem, z kim dziś rozmawiałam i kogo słuchałam - wyznała s. Ala.
- A ja w pewnym momencie wyłączyłam rozum i serce po uczuciach zaczęło się unosić. To była godzina modlitwy i refleksji - dodała s. Lucyna Tomków.
O koncercie i atmosferze w samych superlatywach wypowiadały się także Sylwia Wośko-Cebula z Warszawy i Aneta Grzegorzewska ze Skierniewic - O koncercie dowiedziałam się podczas pielgrzymki na kanonizację o. Papczyńskiego. Wtedy poznałam ks. Henryka, który zaprosił mnie na to wydarzenie. Pierwszy raz słyszałam Alicję Majewską na żywo. Wszystkie utwory mnie wzruszały. Śmiało można powiedzieć, że był to koncert z najwyższej półki - podkreślała Sylwia. - Jestem dokładnie tego samego zdania. Przez ponad godzinę czułam się jak na uczcie duchowej. Piękna muzyka, teksty, wykonanie. Gdy słuchałam, dusza i serce wyrywały się ku górze. Brak słów, by wyrazić temperaturę emocji - chwaliła Aneta.
Atmosferę, a także niezwykły odbiór publiczności chwalili artyści. - Tu czuć, że publiczność jest aktywna i chłonna. Koncert od wejścia jest niezwykły. Dlatego zawsze chętnie tu występujemy. Takich miejsc nie ma zbyt wiele. To jest niezwykłe - zapewniała Kamila ze Strzyżowskiego Chóru Kameralnego.
- To kolejny niezwykły prezent, jaki podarował nam nasz proboszcz. Koncert był piękny. Wzruszyłam się. Od lat ks. Henryk karmi nas nie tylko Chlebem Eucharystycznym, ale i anielską muzyką. Dziękując za świątynię, dziękujemy też za jego trud i świadectwo wiary i wrażliwości - wyznała Elżbieta Broniarz.
Wkrótce zamieścimy galerię zdjęć z koncertu. O wydarzeniu także w papierowym wydaniu "Gościa Łowickiego" nr 26 na 26 czerwca.