Przed kilkunastoma laty ze złamaną nogą stał przed statywem zrobionym z wazonu i z zabawkową gitarą dawał koncert. Obecnie zdał egzaminy do Akademii Muzycznej we Wrocławiu, gdzie będzie doskonalił grę na kontrabasie i zgłębiał tajniki kompozycji.
Kim będzie, było wiadomo niemal od kołyski, a nawet wcześniej. Przez 9 miesięcy, gdy mama nosiła go pod sercem, jego tata, chcąc z nim „porozmawiać”, chwytał za gitarę. Później w ten sam sposób uspokajał go i usypiał. Znajomi żartowali, że w żyłach małego Ignacego, zamiast krwi, płyną nuty. Jedno jest pewne – pierworodny syn Anety i Pawła Wojciechowskich od dziecka nie wyobrażał i nadal nie wyobraża sobie życia bez muzyki. I – co ważne – grając, śpiewając, komponując, wielbi Dawcę swojego talentu.
To dla nas sygnał, że cenisz rzetelne dziennikarstwo jakościowe. Czytaj, oglądaj i słuchaj nas bez ograniczeń.