Siódmego dnia do ŁPPM dołączyła nowa grupa, zdominowana przez panów w czerni i damy z nakryciami głowy.
Wyszli z głębokiego lasu. Bardzo sprawnie wsiedli do podstawionego wozu - limuzyny dobrze znanej wszystkim pielgrzymom. Bez tego auta życie na pielgrzymce byłoby nie do zniesienia. Za kierownicą auta należącego do Toi Toi zasiadł pierwszy z pierwszych- przewodnik ŁPPM ks. Rafał Babicki. Grupa posiadała swój czarny znaczek różniący się od pozostałych 9 tylko kolorem. Nową, dziesiątą grupę ŁPPM utworzyli kapłani, klerycy i siostry zakonne. Wóz z ekipom specjalną witany był oklaskami i okrzykami radości.
– Tradycją naszej pielgrzymki jest to, że tu, w lesie, pojawia się grupa czarna, czyli księża i siostry zakonne. Poza tą chwilą wszyscy jesteśmy rozproszeni po 9 grupach. Żeby pielgrzymi zobaczyli, ilu nas jest, a także jak bardzo jesteśmy radośni i pozwalamy sobie na odrobinę szaleństwa i zabawy. Dla tych, którzy pielgrzymują po raz pierwszy, jest to zawsze bardzo atrakcyjna chwila - mówi ks. Rafał Babicki.
Warto dodać, że siódmego dnia pielgrzymi nawiedzili Bazylikę Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny w Gidlach, w której posługują ojcowie dominikanie.
Podczas drogo zmysłem nad którym się pochylano był węch. - Dla Boga smród naszego grzechu nie jest ważny. On potrafi go oczyścić – przekonywał ks. Dionizy Mróz. Słowa te były też zaproszeniem dla pielgrzymów do Sakramentu Pokuty i Pojednania.
Miejscem noclegu była Zawada. Wzorem lat ubiegłych na rogatkach miejscowości na pielgrzymów z ministrantami i chorągwią czekał miejscowy świecił pielgrzymów, a potem w uroczystej procesji doprowadził ich do kościoła. Wieczorem odbyły się ostatnie apele w grupach.